czwartek, 3 lipca 2014

wypij czasem herbatę zamiast kawy o poranku i sprawdź co z tego wyniknie....


Wiesz Iduś nasze przedpołudniowe spacery jako, że odbywane w nosidle, zawsze troszkę krótsze od innych, były ostatnio dosyć schematyczne: ta sama zieleń drzew, te same osiedlowe uliczki, ten sam krajobraz.

Dziś chciałam odmiany i dla Ciebie i dla siebie, i po pierwsze zalożyłam okulary by widzieć świat wyraźniej a przy furtce po prostu zmieniłam kierunek, zamiast w prawo skręciłam w lewo, tak by przejść naszą spacerową trasę niejako od tyłu. I wiesz co okazuje się, że było to bardzo ożywcze. Wszystko niby takie samo a jednak inne. Zmiana perspetywy sprawiła, że odkryłyśmy dziś nowe kwiaty, krzewy  a nawet nowe zwierzaki, a ja widziałam kształty i barwy o wiele wyraźniej dzięki szkłom powiększającym.

To był bardzo miły spacer.

Przypomniał mi on, że w życiu podobnie jak na ekranie komputera trzeba czasem używać funkcji "odśwież" i w ten sposób aktualizować informacje, poszerzać perspektywę widzenia rzeczy, i zaskakiwać samego siebie. Inaczej można naprawdę umrzeć za życia.

Odkrycia, które rodzą w nas radosne "O rany", "Aha", i "wow", powstają właśnie wtedy kiedy otwieramy szerzej oczy i poszerzamy kierunek widzenia.

Czasem "efekt otwartych oczu, które widzą więcej i lepiej", można uzyskać,czytając książkę, czasem wybierając inną trasę spaceru, czasem podróżując do innej dzielnicy, miasta lub kraju, a jeszcze kiedy indziej po prostu uważnie słuchając kogoś lub naszego wewnętrznego głosu, a czasem po prostu zakładając na nos okulary.  

Wiesz Iduś zawsze niesamowicie mnie zaskakiwało kiedy podczas kolejnych przeprowadzek w Warszawie "podglądałam" mieszkańców kolejnych dzielnic. Naprawdę wierz lub nie zupełnie inaczej "słychać" i "widać" poranek na warszawskim Bemowie, Ursynowie, Pradze czy Muranowie. 

Na Bemowie poranki są bardzo kolorowe i młode, rzesze studentów i studentek wylegające ze studenckiego osiedla Przyjaźń, w kolorowych chustach, dekadenckich płaszczach, skórzanych torbach przewieszonych przez ramie, z głową pełną marzeń i planów i wiarą w to, że mogą zmienic świat, a przynajmniej swoje życie, naprawdę wprowadzają jedyną w swoim rodzaju atmosferę.    

Na Muranowie zgiełk jest inny. Tam słychać kułeczka zakupowych wózków, staruszków śpieszących się na hale Mirowską. A czasem dni słychać tam po prostu ciszą siedzących na ławeczkach, na skwerach ludzi o bliżej nieokreślonym wieku,którzy  nie wiedzieć czemu mają czas by tam być w środku dnia, gdy cała reszta śmiertelników jest w pracy.

Ursynów widać dziećmi, mamami i ojcami i oczywiście kolorowymi, pełnymi, w każdym słowa tego znaczeniu gimnazjalistami. Metro, aż od nich się roi i powiem Ci, że przyjemnie jest słuchać ich młodzieńczej energii.

Pragę zaś wypełnia tajemnica, bo nigdy nie wiesz czy za rogiem staniesz w oko z biedą czy z modnym klubem, pełnym ludzi chcących uchodzić za oryginalnych.

Tak kochanie, podróż po dzielnicach miasta zmienia zawrotnie perspektywę i życiodajną energię.

Berlin w którym się urodziłaś to już w ogóle jest kolorowy i to w dosłownym słowa tego znaczeniu. Ulice Berlina naprawdę różnią się od tych w Polsce. Podczas gdy kobiety w naszym kraju, są jak wyrwane z wystaw sklepowych i gazet, wszystkie ukryte pod płaszczem mody i gadżetów, te, które mijam w Berlinie są wyzwolone i "niemodne" a przez to jakby...może tym skrzywdzę nas Polki, ale jakby piękniejsze, bo takie naturalne i oderwane od schematu. Chyba właśnie dlatego, że mają już odwagę po prostu być sobą i manifestują to także strojem.

Nie zapomne też mojego pobytu we Francji w Tuluzie. To dopiero była lekcja innej kobiecości. Z krainy matki Polki, która pomimo etatu w pracy i trójki dzieci w domu ma  wszystko ogarnięte, odprasowane, odkurzone i jeszcze przysypuje to wszystko cukrem pudrem na cieście, w sobotnie popołudnie, trafiłam do miejsca, gdzie kobieta będąca "tylko" kurą domową, bez wstydu mówi do męża, że jest zmęczona, ma dość, a ten wówczas zakasuje rękawy i staje przy stole by dokończyć za nią kolację. To była świetna lekcja, piękna i dla mnie pożyteczna.

To była lekcja tego, że weekendy są po to by ładować baterię na pozostałe dni tygodnia a nie po to by sprzątać. To była lekcja tego, że nie ma czegoś takiego jak strój świateczny, bo każdy dzień jest świętem. Nigdy nie zapomnę widoku Francuzów, którzy w błękitnych koszulach grabili liście - ten widok był tak różny od naszych "roboczych" ubrań panoszących się na polach.

Tak, jestem zdecydowanie zdania, że zmiana perspektywy się przydaje i trzeba ją sobie od czasu do czasu fundować.

Dlatego Iduś czasem po przebudzeniu zacznij ranek zupełnie inaczej niż zwykle. Czasem wipicie herbaty zamiast kawy wystarczy, czasem potrzebny jest urlop, czasem zmiana kanału radiowego albo wyłączenie telewizora i posłuchanie ciszy, a jeszcze innym razem rozmowa z...., telefon do......, kąpiel w....., owoce zamiast.....lub wyjrzenie przez inne niż zwykle okno.

Częstych zjawisk "wow" i "aha" kochanie. Kolorowego pełnego zachwytu życia.

Kocham Cię, Mama

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję!!! Dla mnie cudowne jest wiedzieć, że inni podobnie "czują" świat!!!!!!!!!! Pozdrawiamy z Iduszką ciepło :)

      Usuń