piątek, 4 grudnia 2015

Świąteczny nastrój


Zdradzę Ci dziś Iduś moje prywatne, niecodzienne i zabawne marzenie. Otóż już od wielu lat marzę, że kiedyś gdy będę mieć swój dom, lub odpowiedniej wielkości mieszkanie, stworzę sobie w nim świąteczny, bożonarodzeniowy pokój. Wiesz taki ze światełkami, małą choinką, słoikiem wypełnionym po brzegi piernikami, świeczkami o zapachu cynamonu i wanilii, wygodnym fotelem, małą biblioteczką pełną świątecznej lektury i maskotkami będącymi miłym wspomnieniem Twojego i mojego dzieciństwa. Taki pokój z zapasem dobrych emocji i uczuć takich jak miłość, radość, życzliwość i wybaczenie. Taki pokój z ukrytym między książkami opłatkiem, którym można podzielić się na przeprosiny w dzień złości albo gniewu. Taki pokój z uspokajającą serce kolędą. Taki pokój gdzie można pośmiać się, i wzruszyć do łez oglądając jeden z tych przyjemnych dla oka i magicznych w swej treści filmów świątecznych.

Nie wiem jak jest z innymi, nie wiem jak będzie z Tobą, ale mnie Święta Bożego Narodzenia od zawsze wprowadzały w dobry nastrój. Nawet kiedy w moim życiu nie było idealnie, kiedy codzienność była raczej szara niż kolorowa, okres świątecznych wzruszeń rozświetlał światełkami mroki duszy. W blasku choinkowych lampek wszystko wydawało się piękniejsze nawet szara warszawska ulica. A wyglądające z wystaw Mikołaje i renifery puszczały do mnie oko, jakby mówiąc: nie traktuj wszystkiego tak poważnie, odkurz dziecięce serce.

W tym roku podobnie jak w poprzednim moje świąteczne wzruszenia i radości są pomnożone do kwadratu, bo dzielę z Tobą ten czas. Twoje rozświetlające się na widok świątecznych ozdób oczy, Twoje figlarne okrzyki "Ho ho ho" w czapce Mikołaja, i nasze wspólne tańce, połamańce do świątecznej składanki Michaela Buble są wisienką na torcie świątecznych radości.

Nie mamy jeszcze świątecznego pokoju, ale powiem Ci, że odkryłam, że bożonarodzeniowe dobre uczucia, wyglądają z różnych zakątków naszego mieszkania w zakamuflowanej codziennej postaci i ubogacają nasze "zwykłe" dni świątecznie.

Zdałam sobie sprawę, że moje śniadaniowe kubeczki z napisami takimi jak: "by happy" czy "enjoy today", czy porozwieszane na korkowej tablicy afirmacje, albo noszona przez mnie opaska  z napisem "pozytywne myślenie" podarowana mi na kursie "Droga do..." prowadzonym przez Panią Iwonę Majewską - Opiełkę są ukłonem w stronę dobrych, pięknych świątecznych emocji. Przypominają mi codziennie o tym, co w życiu ważne, o tym jakie nastroje i emocje chcę w sobie pielęgnować, codziennie a nie od święta.

Bardzo lubię rozdział dotyczący komunikacji w książce Pani Iwony Majewskiej - Opiełki "365 dni z trenerem osobistym". Pani Iwona zwraca w nim uwagę, że by komunikacja była skuteczna musi być uświadomiona. Potem jeszcze wylicza między innymi, że komunikacja to:

"patrzenie i widzenie,
słyszenie i słuchanie
mówienie i powiedzenie,
wąchanie i poczucie,
dotykanie i odczucie
ruch i mowa ciała ...zauważona
automatyczna analiza (...)
myślenie ..."

Kiedy tak spojrzysz na komunikację to od razu zrozumiesz po co chcę mieć ten świąteczny pokój, od razu też zrozumiesz, czemu potrzebne są te wszystkie świąteczne i "nieświąteczne" jak to niektórzy mówią "gadżety".

Otóż tymi tzw. "gadżetami" świat się z nami komunikuje. Magiczne choinkowe lampki, czerwononose renifery, a wreszcie dla wierzących sama stajenka mówi zatrzymaj się, otwórz serce na radość, wybacz, odkurz uczucie miłości, obdaruj siebie i kogoś uśmiechem.

Kiedy święta mijają, a wystawy sklepowe zdejmują bożonarodzeniowe ozdoby sami możemy zadbać o "gadżety" wzbudzające w nas pozytywny nastrój. Możemy poprzez nasze mieszkanie, strój, czytane książki, oglądane filmy komunikować się ze sobą świadomie, przekazując do naszej podświadomości i serca dobre słowa, dobre emocje, dobre nastroje.

Nasz dom, nasz strój, nasz wyraz twarzy, nasze serce komunikuje się z nami i ze światem. Te komunikaty mogą być pełne ciepła, miłości, radości, bliskości, ale mogą być też zimne, odpychające, pełne żalu i złości. Energia idzie w świat, zasila nasze dusze.

O mocy "gadżetu" przekonałam się w ciągu ostatnich tygodni. Moim zadaniem było noszenie opaski z napisem "pozytywne myślenie". Wiesz taka opaska to taki chodzący z Tobą wyrzut sumienia ... a może świąteczny renifer ... :). Ona po prostu na każdym kroku Ci przypomina o tym co pielęgnować, co podlewać i zasilać.

Moje optymistyczne śniadaniowe kubeczki, też mają moc. Kiedy wstaję tzw. lewą nogą, to już w kuchni puka do mnie dobry nastrój napisem z kubeczka "enjoy today" ... no i kąciki ust jakoś same unoszą się do góry.

Twórz, wybieraj swoje otoczenie świadomie. Twórz i wybieraj swoje wnętrze świadomie, bo i Ty światu i świat Tobie coś komunikuje.

Dlatego z uwagą wybieraj napisy na kubkach, programy telewizyjne, które oglądasz i emocje, którym pozwalasz rozgościć się w sercu.

Nie masz świątecznego pokoju? Stwórz go w swoim sercu, niech codziennie ogrzewa Cię swoim ciepłem, miłością, niech rozśmiesza cię nosem renifera i zawadiackim uśmiechem Mikołaja.

Świąteczny nastrój jest potrzebny światu na co dzień, a nie od święta.

Kocham Cię i całuję, mój wspaniały ubogacający moje "zwykłe" i "świąteczne" dni Elfie, Mama




piątek, 20 listopada 2015

Ślady miłości ...


"I okazuje się nagle, że każdy człowiek jest niezastąpiony. Nawet najmniej ważny, najskromniejszy, najbardziej cichy. Po każdym tworzy się wyrwa, mniejsza lub większa. Tyle miliardòw ludzi ... I wszyscy niezastąpieni. I po każdym zostaje coś nieuchwytnego, ale dziwnie realnego, coś co należy ponieść dalej." 
Malgorzata Musierowicz Feblik

Niedawno Iduś obchodziliśmy dzień Wszystkich Świętych, moim zdaniem jedno z piękniejszych świąt celebrowanych w naszym kraju.

Odwiedza się wówczas groby bliskich, wspomina się jacy byli za życia, modli się za ich dusze, a także spotyka się z żywymi, tymi, którzy jeszcze są i tak jak my tęsknią, wspominają, szukają za murami cmentarzy ciszy i zadumy.

Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi lubię odwiedzać cmentarze. Lubię przypominać sobie dokąd wszystko zmierza, obserwować tych, którzy porządkują groby i wygładzają ręką pomniki,  tak jakby głaskali bliskich, tam leżących, po policzku.

Jest coś magicznego i wzruszającego w tej ciszy, jest coś mądrego w tej zadumie, jest tam pewne zatrzymanie w pędzie życie.

Lubię też odwiedzać cmentarze, po to by poczuć się częścią większej całości, by dostać siłę, od tych co byli przede mną, ujrzeć ich jak stoją rzędem przy mnie, gotowi w każdej chwili udzielić wsparcia i pomocy, przytulić szumem jodły, poglaskać po policzku spojrzeniem wyglądającym z nagrobkowej fotografii, rozbawić rubasznym dowcipem grabarzy, bo ci jak nikt inny śmiać się potrafią ze wszystkiego. Lubię tam postać trzymając pod ramię swoją Babcie Jasię, pozwolić jej otulić się troską jak dziecko, kiedy dotyka moich zmarzniętych dłoni, prowadzi mnie na słońce bym się trochę rozgrzała, a na koniec osładza chłody cukierkiem wyjętym ze swojej torby. Lubię też popatrzeć na niezmienne od lat wzruszenie Babci Lodzi, gdy odwiedza tam Dziadka Mieczysława.

Jakaś niewyobrażalna siła przychodzi do mnie kiedy ze złoconych liter wyglądają do mnie pradziadek Michał, prababcia Józefa, prababcia Marianna, pradziadek Jan, pradziadek Antoni i prababcia Stanisława, dziadek Mieczyslaw, wujek Tadeusz i ciocia Władysława, wujek Kazimierz i ciocia Krystyna, mała Halinka, i pożegnany ostatnio dziadek Aleksy. Jakoś z ich duchową obecnością, raźniej iść przez życie. Z ich dobrym, czasem smacznym, czasem uśmiechniętym, a czasem gderliwym wspomnieniem nie sposób czuć się samotnym i opuszczonym.

Dlatego gorąco Ciebie zachęcam, byś kultywowała tę polską tradycję. Odwiedzała i wspominała bliskich zmarłych, modliła się po swojemu za ich dusze, otulała się w chłodniejsze dni życia ich duchową obecnością, i czerpała siłę ze swoich korzeni. Odwracaj czasem głowę, mrugnij do nich okiem, zobacz ich jak stoją murem za Tobą gotowi Ci pomagać siłą swojego ducha.

Tylu wspaniałych, ludzkich w swych błędach i sukcesach śladów miłości ... bądź ich świadoma.

Kocham Cię, Mama

wtorek, 17 listopada 2015

"Niemożliwe" zamyka drzwi ... otwórz je ...


Ostatnio Iduś oglądałam film "Zmierzch" ... wiesz ja lubię czasem sprawdzać za co jakiś obraz dostał "Złotą Malinę" czyli nagrodę za najgorszy film roku :)

Wracając do tematu, obejrzałam "Zmierzch", film jak film, widziałam gorsze, ewidentnie dla młodzieży, do tego tej romantycznej, i z pewnością powinien być sklasyfikowany jako romans, bądź komedia romantyczna, ewentualnie obyczajowy, a nie horror, bo mimo, że są w nim wampiry to raczej nie straszą.

Może nie powinnam tego pisać, bo wielbiciele dobrego kina, odwrócą się do mnie plecami, ale film wart był obejrzenia, choćby dla jednego dialogu, który pozwolił mi przeżyć kolejne "aha".

Jest taka scena. Główni bohaterowie filmu Bella - człowiek, Edward - wampir, na nietypowej randce. (O randach Kochanie to my później porozmawiamy :))

Edward chcąc zainponować Belli zabiera ją w wierzchołki bardzo wysokich drzew, skąd roztacza się widok na całą okolice, wówczas ona mówi:

- To niemożliwe, takie rzeczy się nie zdarzają.

A on jej odpowiada:

- W moim świecie tak.

... i wiesz to "niemożliwe" Belli "w moim świecie tak" Edwarda to klucz do wszystkiego.

Prawda jest taka, że jeśli uważamy, że coś jest "niemożliwe" to nigdy to nie będzie udziałem naszego świata.

Jeśli w Twojej podświadomości masz wgrany program "miłość to bzdura" to z pewnością w swoim codziennym życiu jej nie doświadczysz, a wszelkie obrazy płynące z zewnątrz potwierdzające jej istnienie będą cię drażnić, i będziesz je tytułować hasłem "naiwniacy".

Jeśli w Twoich myślach panoszy się zdanie "jestem nic nie warta" to będziesz tak ustawiać świat wokół Ciebie, żeby Ci to potwierdzał.

Jeśli twoja podświadomość ma zakodowane, że duże pieniądze zarabiają tylko ci nieuczciwi, a ty cenisz wartość uczciwości, to jest duże prawdopodobieństwo, że do końca życia, będziesz uboga.

Wiara w to, że rzeczy dobre, piękne, pełne miłości mogą być udziałem Twojego świata, wpuszcza je do środka.

Dlatego, przemyśl zawsze dobrze, nim powiesz "To niemożliwe, takie rzeczy się nie zdarzają", bo wówczas zamykasz tym właśnie rzeczom dostęp do Ciebie i Twojego życia.

Chcesz dobra, piękna, miłości, a ktoś z zewnątrz chce Ci wmówić, ze ich nie ma, wówczas odważnie odpowiadaj "W moim świecie tak", "W moim świecie są", niech wszechświat usłyszy jak je zapraszasz.

Kocham Cię, piękna, mądra, dobra Dziewczynko Mama

czwartek, 5 listopada 2015

Twoja energia


Ostatnio troszkę chorowałyśmy. Złapała nas jesienna infekcja i tak trzymała prawie dwa tygodnie. Było męcząco: mniej snu, więcej stresu, nowe obowiązki w grafiku - takie jak gonitwa za Tobą z łyżeczką syropu :), ale i było też fajnie, bo tym razem to tylko przeziębienie, a nie zapalenie płuc jak ostatnio, więc można było się w tym chorowaniu otulić rodzinnie, cieplutko, wesoło. Taki kocykowo - herbaciano - syropkowy czas.

Na szczęście przeziębienie już za nami, domowe sposoby na wzmocnienie odporności w ruchu, więc jest szansa, że katar i kaszel u nas już nieprędko zagości.

Podczas przeziębienia miałaś/miałyśmy mniej cierpliwości do różnych rzeczy. Np. kiedy rysowałaś a coś nie wyszło po Twojej myśli szybciej się irytowałaś, lamentowałaś bardziej donośnie i dłużej. Ze mną chyba było podobnie bo zmęczenie dało mi się we znaki - brak snu mi nie służy. A i z gorączką pracuje się mniej wydajnie, gorzej się odpoczywa i przez to nagle z kilku punktów do odhaczenia na liście zadań, robi się kilkanaście ... dobrze, że już wiem, że najpierw trzeba robić to co dla nas najważniejsze :), łatwiej było z tą wiedzą okiełznać powstałą listę :)

Zdałam sobie wówczas sprawę, iż wszystko jest energią. I to bardzo ważne żeby zdać sobie
z tego sprawę i roztropnie ją wydatkować. Kiedy patrzyłam np. jak płaczesz rozpaczliwie 
z powodu nieudanego obrazka, pomyślałam, że gdyby tak zamienić tą energię z płaczu na rysowanie, pewnie dużo szybciej miałabyś swój wymarzony obrazek.

Nie chodzi mi o to Kochanie by w ogóle nie płakać. Co to, to nie. Chodzi mi jednak o to by świadomie zarządzać daną nam energią.

Płacz, śmiech, krzyk, szept, marsz, bieg, podskok i stanie w bezruchu, czytanie, oglądanie, klikanie w klawiaturę, taniec, spoglądanie w gwiazdy, kąpiel w bąbelkach, i szybki prysznic, rozmowa, myśl, sen, przebudzenie - wszystko to nasza energia.

Miliony kobiet na świecie, przegląda etykiety produktów spożywczych w poszukiwaniu informacji ile to one mają kalorii. Tak naprawdę chcą wiedzieć ile energii sobie dostarczą, po to by dać jej swemu ciału jak najmniej, tak na marginesie mówiąc.

Gdyby energię poszukiwawczą tych kobiet skierować w innym kierunku. Gdyby dać im świadomość: Oto Ty, masz tyla a tyle kilokalorii energii do wykorzystania do końca swojego życia. Zużyj ją świadomie ...

Świadomie ... uważnie ... w zgodzie ze sobą ... z przyjemnością ... z radością ... tak jak chcesz ... tak jak marzysz.

Rozumiesz Kochanie?

To Twoja energia, twoje życie, twój czas.

Chcesz wykorzystać swoją energię na płacz, żal, gniew, zazdrość, niepewność, smutek, gorycz, plotkę - masz prawo, wybierz świadomie, weź za to odpowiedzialność.

Chcesz wykorzystać swoją energię na śmiech, radość, zadowolenie, miłość, dobre słowo - masz prawo, wybierz świadomie, weź odpowiedzialność.

Jesteś zmęczona - przyjrzyj się uważnie co robisz, ze swoją energią, na co ją zużywasz, gdzie ją ładujesz, jaką wysyłasz w świat.

Ja wierzę głęboko, że zostaliśmy powołani by wysyłać w świat dobrą energię, dobre słowo, dobre myśli, dobre uczucia, ze zostaliśmy powołani do wydatkowania naszej energii na dobre sprawy, dobre myśli.

Jesteś dobrą energią Kochanie - widzę to każdego dnia w Twoich roześmianych oczach.

Żyj pięknie, Kocham Cię Mama.

wtorek, 29 września 2015

Od Siebie ...


Jesteś Iduś dla mnie nieustającym źródłem inspiracji.

Ostatnio kiedy obserwowałam jak rysujesz, zauważyłam jak się starasz, z jakim zaangażowaniem próbujesz uzyskać zamierzony efekt.

Przekręcałaś kartkę, zmieniałaś położenie stolika, wymienialaś kredki, przestawiałaś krzesło a wszystko po to by osiągnąć swój zamierzony efekt. Twoje zaangażowanie bylo wielkie, kosztowało cię sporo energii. Nie wiedziałaś, ze wystarczy sam ruch nadgarska, dłoni, by rysowało ci się lepiej, że nie trzeba do tego przestawiać całego świata a co więcej, że przestawienie całego świata niewiele tu pomoże.

Kiedy tak na Ciebie patrzyłam, przypomniały mi się czasy, kiedy postępowałam podobnie. Nie wyrzucaj sobie, każdy z nas jest w którymś momencie życia na tym etapie. I raczej nie wystarczy tu by ktoś pokazał ci rozwiązanie ukladanki, by powiedział: zrób to i to, a będzie łatwiej, lepiej, przyjemniej. Nie wystarczy, bo tego trzeba doświadczyć, trzeba to poczuć.

Trzeba poczuć, że zmiana na lepsze zaczyna się od przemiany w nas samych.

Dorośli z łatwością przyjmują to do wiadomości i traktują jak prawdę objawioną jeśli chodzi o grafomotorykę. Patrząc na trud dzieci, kedy te stawiają pierwsze kreski, wiedzą, że przecież powinny, ćwiczyć swoje mięśnie, by lepiej im to wychodziło. Jednak często nie potrafią przełożyć tego na inne dziedziny życia, a przecież działa tam ten sam mechanizm.

Twój związek Cię nie satysfakcjonuje, coś Cię w nim uwiera? Zacznij od zmiany w Sobie, zanim zaczniesz zmieniać, bądź zmienisz partnera.

Praca nie jest wymarzona? Zamiast przyglądać się w niej innym: szefowi, kolegom, zerknij na Siebie, swoje "biurko" i zastanów się jakiej w tym względzie możesz dokonać zmiany.

Drażni Cię Twoja znajoma, koleżanka, mama jakimś zachowaniem? Przyjrzyj się najpierw sobie, swoim uczuciom i zastanów się czemu są takie a nie inne, nim "rzucisz" w nią kamieniem.

Dlaczego tak? Bo na dokonanie zmiany w sobie:


  • zużywasz wbrew pozorom mniej energii
  • jest to w zasięgu Twojego wpływu
  • daje prawdziwe rezultaty
  • jest to zmiana na lepsze.

Dlatego zanim zaczniesz próbować zmieniać świat, spróbuj dokonać zmiany w Sobie. Przywołaj w głowie, obraz rysującego Dziecka, które z wielkim zaangażowaniem, przekręca kartkę we wszystkie strony, nie wiedząc jeszcze jak wielka moc drzemie z zmianie położenia jego własnej dłoni, i przełóż tą wiedzę na inne dziedziny życia. 

Nie zmieniaj ułożenia Świata, zmień swoje położenie w Świecie.

Kocham Cię, Mocno Mama

P.s. Twoje rysunki są cudowne, a będą z każdym dniem piękniejsze, bo jestem pewna, że niebawem poczujesz moc swojej dłoni.

... mój najpiękniejszy moment dnia, to ten, gdy wtulona we mnie i w tatę, zasypiasz a ja mogę szeptem opowiedzieć Ci jak mocno Cię kocham ... dziękuję za ten nasz czas, dziękuję za Ciebie i to, że dane jest mi być Twoją Mamą. 

czwartek, 10 września 2015

Gdziekoliwiek jesteś, oddychaj ...




Dziś Iduś chciałam Ci napisać o kolejnym "acha" :)

Tym razem przeżyłam je podczas porannych zajeć jogi. :) Jakiś czas temu podjęłam wyzwanie 30 dni z jogą, tak dla siebie, dla ciała, dla ducha, dla równowagi bycia.

W miarę możliwości każdego dnia spędzam okolo pól godziny na macie, i ćwiczę: oddycham, rozciągam się i cieszę ducha fantastycznym poczuciem humoru, mojej internetowej instruktorki.

Powtarza ona często jedno zdanie, które dla mnie ma niesamowicie głęboki przekaz. Adrien kiedy ćwiczymy kolejne asany, powtarza by "gdziekolwiek, by się w swojej praktyce nie bylo, wziąć głęboki oddech, wyrazić zgodę na nasze teraz i mieć z niego radość". To zdanie jest dla mnie wielką inspiracją.

Zawiera ono w sobie wiele mądrości, i kiedy przełożymy tą radę z lekcji jogi na życie, może nam być naprawdę lepiej i piękniej w naszym istnieniu.

Bo czy w życiu nie chodzi o to, by zaakceptować swoje teraz, jakie by ono nie było i starać się w tym teraz jak najlepiej żyć, jak najwięcej odnaleźć uśmiechu?

Gdziekolwiek jesteś, weź głęboki oddech, i wyraź zgodę na swoje teraz. Bardzo to piękne, Iduś, prawda?

Oddech to życie. Dlatego kiedy przyjmujesz do wiadomości i zaczynasz akceptować punkt życia w którym poprzez swoje wybory, wybory innych ludzi, i zwyczajne koleje losu się znalazłeś, to dopiero wtedy zaczynasz prawdziwie żyć Kochanie, dopiero wtedy przyjmujesz odpowiedzialność za swój oddech, za swoje kolejne kroki, za swoje być.

Jesteś młodą mamą tak ja, na pewnych rozdrożach życia zawodowego - weź głęboki oddech, popatrz na świat, który Cię otacza dookoła i żyj. Nie zamrazaj siebie jako człowieka, jako kobiety, oddychaj, żyj i zauważ w jakim pięknym momencie istnienia jesteś.

Jesteś kobietą, której własnie rozpadł się związek - wyraź zgodę na swoje teraz, bo przeszłości nie da się wskrzesić, oddychaj, żyj, nie zamrażaj swojej teraźniejszości, dlatego, że przeszłość nie przyniosła tego czego od niej oczekiwałaś.

Jesteś bardziej okrągła niż szczupła, albo bardziej szczupła niż okrągła, a chciałabyś inaczej? Oddychaj, zaakceptuj i weź odpowiedzialność za nastepne kroki, które postawisz.

Zazwyczaj z łatwością przyjmujemy od życia piękne podarunki, jednak kiedy świat nie wyjdzie na przeciw naszym oczekiwaniom, często się zamrażamy, w swoim smutku, złości, rozczarowaniu, żałobie, niepowodzeniu. Zapominamy o oddechu, zapominamy o tym by otworzyć serce na piękno świata, które przecież nadal tam jest, tylko to my nie umiemy już nim cieszyć oczu.

Przykłady powyżej są banalne, ale znam takich co "oddychają" w chwilach kiedy innym (mnie pewnie również) byłyby potrzebne maski gazowe.

Znam Mamy, których dzieci walczą o sprawność, o zdrowie, czasem dotyka ich wielkie cierpienie, i wiesz co Kochanie, te Mamy i te dzieci, nie są zamrożone, są pełne ciepła, uśmiechu, i radości życia. Każdego dnia wstają, akceptują dany im czas i biorą tyle piękna ile się da ze swojego istnienia.

Ze stron internetowych wygląda do mnie często uśmiech Dagmary Skalskiej, która dosłownie "przed chwilą" straciła ukochanego, i wiesz co, nie wiem jak ona to robi, ale ona też oddycha. Nie ma mnie w niej lodu, tylko bucha z niej ciepły płomień życia.

Gdy odnajdujmy w swoich sercach zgodę na teraz, gdy wyrównujemy oddech, gdy odmrażamy skute lodem serca, świat naprawdę pięknieje i nabiera kolorów, w nasze ciała i dusze wraca życie.

Dlatego, zachęcam Cię do skorzytania z tej lekcji. W jakimkolwiek momencie życia się znajdziesz - oddychaj, żyj, nie zamrażaj swojego istnienia, bo powtórek z tego czasu nie będzie!!!

Kocham Cię, mocno, Mama


wtorek, 25 sierpnia 2015

Oczyszczaj, by było w Tobie światło ...




Wczoraj Iduś myłam okna :) dzielnie mi w tym pomagałaś :). Dziwnie to zabrzmi, ale mycie okien to jedno z moich ulubionych zajęć domowych. Po prostu uwielbiam wspinać się na wysokości, przecierać szyby, i patrzeć później przez takie odkurzone szkła na świat. Niezmiennie zadziwia mnie jak inne są kolory, jak inny jest świat, oglądany przez taką świeżo umytą szybę.


No dobrze, ale nie będę Ci tu pisać o moim zachwycie nad myciem okien przecież, który pewnie dla 80% kobiet będzie dziwny :) :)

Kiedy tak spojrzałam wczoraj przez te świeżo umyte okna na świat, doszłam do wniosku, że nasz umysł także wymaga takiego czyszczania. Kiedy go zakurzymy niepotrzebnymi informacjami, niedobrymi obrazami, złymi słowami, to świat na który patrzymy przez pryzmat takiego umysłu traci blask, a wtedy coraz mniej światła wpada do naszej duszy.

Bo świat kochanie jest zawsze tam na zewnątrz taki sam, to w naszej głowie zmieniają się filtry kolorystyczne i to przez nie, lub dzięki nim raczej, może on być pełen blasku, radości, miłości i światła, lub mroczny, smutny i pełen niebezpieczeństw.

Warto mieć tego świadomość, i warto "odkurzać" swój umysł, by świat widziany jego oczami był piękny.

Mam swoje sposoby na takie "porządki", którymi pragnę się z Tobą podzielić.

Po pierwsze ograniczam dopływ bodźców, by było mniej sprzątania. Świat jest pełen nadmiaru, więc warto zachować umiar chociaż we własnej głowie i sercu. Dlatego nie oglądam telewizji, prawie nie słucham radia. Owszem oglądam filmy, ale te które sama wybiorę, i w takiej ilości w jakiej sobie życzę, słucham muzyki, ale sama dobieram jaka ona będzie, bo wiem, że muzyka mam moc. Dlatego gdy chcę się wyrwać z melancholii, szukam tańca, a gdy chcę ukoić zmysły szukam w melodiach ciszy. 

Po drugie staram się, by każdego dnia w świecie cywilizacji mieć kontakt z naturą. Uwierz mi na słowo, iż nic tak nie oczyszcza atmosfery w naszej głowie i sercu jak leśny spacer, dreptanie brzegiem morza, czy podziwianie nocą księżyc i gwiazd, i słuchanie świerszczy. Nic tak nie koi rozpalonej głowy jak szum wiatru, kapanie deszczu, czy skrzypiący śnieg pod stopami. Nie wolno nam zapominać skąd pochodzimy, nie wolno nam zapominać o tym, że warto mieć kontakt z tym co nie zostało stworzone przez człowieka, ale rodziło się razem z nim i światem.

Po trzecie w hałasie dnia, staram się zawsze znaleźć trochę ciszy nocy. W zgiełku lata, spokoju zimy, a w wesołości wiosny, zadumy jesieni, w ruchu stagnacji i na odwrót, bo umysł i serce potrzebują równowagi. Dlatego w każdym aspekcie naszego życia warto o nią zabiegać.

Po czwarte, przewietrzam umysł, i wychodzę czasem na zewnątrz swojego świata. Wiesz świat jest piękny kiedy oglądasz go przez czyte szyby, ale jest jeszcze piękniej, gdy od czasu do czasu otworzysz szeroko okna, wpuścisz podmuch powietrza do domu, lub z odwagą i radością przekroczysz jego próg. Dobrze jest mieć swoj dom, dobrze jest mieć swoje spojrzenie na świat, oglądać go przez pryzmat własnych wartości i poglądów, ale dobrze jest czasem wyjść ponad to i spróbować przyjrzeć się światu oczami kogoś innego. Zmiana perspetywy jest niesamowicie ożywcza. Teraz bardzo lubię spoglądać na świat przez Twoje dziecięce okulary i widzieć w nim na nowo to, co dostrzegałam będąc dzieckiem. Dlatego zachęcam Cię otwieraj okna umysłu, wpuszczaj wiatr, wpuszczaj światło, przekraczaj jego progi, i odkrywaj dzięki temu świat jakiego nie znałaś.

Po piąte ...choć tak naprawdę mam poczucie, że ten punkt powinien być na pierwszym miejscu listy ... oddycham. Gdy czuję się źle ze sobą, w sobie, w świecie, łapię kontakt z dobrymi emocjami przez oddech. Cudownie jest głośno, glęboko i świadomie poodychać, przypominając sobie, że to właśnie oddech trzyma nas przy życiu, a reszta ...reszta tak naprawdę nie jest, aż tak ważna jak by się mogło wydawać.


To są moje sposoby na "odkurzanie" szyb umysłu, duszy i serca. Ciekawa jestem jakie Ty sobie znajdziesz Kochanie.

Pamiętaj świat na zewnątrz jest zawsze taki sam, to tylko ty zmieniasz pryzmat wraz ze zmianą pogody w swoim sercu i głowie. 

Kocham Cię i przesyłam cmok cmoki, Mama





środa, 19 sierpnia 2015

Kto pyta, znajduje drogę ...




"Kiedy się nie zna drogi, to przede wszystkim trzeba mieć drogowskaz" (cyt. z bajki Kubuś Puchatek i Przyjaciele)


Dziś Iduś w liście do Ciebie będę odpowiadała Alicji :). Jednak tak sobie myślę, że to co napiszę może i Tobie się przyda. 


Ala zapytała mnie skąd wiem co wybierać z mnogości oferowanej przez świat i jak znalazłam drogę do samej siebie.

Długo myślałam nad odpowiedzią, bo na proste pytania odpowiedzi są zazwyczaj jednak skomplikowane. 

Pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła po pytaniu Alicji była taka, że drogi do siebie tak naprawdę szukam każdego dnia, bo rozwój świata i mój własny jest bardzo dynamiczny. W zasadzie każdego dnia coś mnie zaskakuje zarówno na zewnątrz mnie jak i we mnie samej. Obserwuję więc siebie i świat uważnie, każdego dnia przeżywam dane mi chwile, i w oparciu o nie podejmuje wybory, czym chcę wypłnić swoje jestem. 

Druga myśl dotyczyła tego, iż mimo, że wybory dokonują się na bieżąco to mam pewien swój trzon, który jest stały przez lata, i nie daje się upływowi czasu.


Można by powiedzieć, że moje jestem zbudowane jest poniekąd w oparciu o moje potrzeby i wartości. Te pierwsze ulegają częściej zmianie w związku z tym co przynosi życie, te drugie są względnie stałe, z tym, że zamieniają się czasem miejscami w hierarchii.

Ostatnio Iduś oglądałyśmy wspólnie Kubusia Puchatka, w którym miś wyglosił znamienne dla mnie zdanie, iż kluczem do znalezienia rozwiązania są dobrze postawione pytania. Proste, prawda? A bardzo często o tym zapominamy.


Do swoich prawdziwych potrzeb i wartości dość łatwo znaleźć drogę, tylko właśnie trzeba wsłuchać się w siebie i zadać sobie odpowiednie pytania. Ludzie często wstydzą się emocji, ktore w żargonowym języku nazywane są "złymi", tłumią je, zaprzeczają ich istnieniu. To nie jest dobre.

Emocje są naprawdę wspaniałym źródłem wiedzy, trzeba się tylko nauczyć z nimi obchodzić.

Dla przykładu np. jeśli czujesz zazdrość. Nie odrzucaj jej, nie zaprzeczaj jej istnieniu. Zadaj lepiej sobie wówczas odpowiednie pytania. Czego konkretnie zazdrościsz? Dlaczego własnie tego? I co uważasz za przeszkodę w osiągnięciu pragnienia posiadania tego czegoś? Jeśli podejmiesz dobre działanie w związku z odczuwaniem niezbyt lubianej zazdrości, może się to przyczynić do odkrycia przez Ciebie swoich potrzeb, oraz sposobu ich zaspokojenia.

Emocjom warto pozwolić płynąć, by im się lepiej przyjrzeć. Warto zobaczyć jaki mają one na nas wpływ. Potem trzeba je nazywać, trafnie rzeczowo, ze świadomością, że same emocje nie podlegają ocenie. Nie ma tych złych i tych dobrych. Są tylko te które nam służą bardziej i te na których obecność w życiu należy zwrócić uwagę. Potem w związku z emocjami w nas trzeba podjąć działanie, pamiętając, że to już ocenie podlega, dlatego powinno być ono wybrane w oparciu o szacunek i miłość do nas i do świata.

Czasem droga do poznania swoich prawdziwych potrzeb prowadzi własnie przez niepopularną zazdrość, a droga do poznania wartości przez "nielubienie". Bo znowu jak czegoś nie lubisz, to warto zadać sobie pytanie - dlaczego właśnie tego. Może przyczyna "nielubienia" jest w konflikcie danej rzeczy z twoim systemem wartości?

By znaleźć drogę do siebie trzeba nieustająco stawiać sobie pytania o swoje wartości, potrzeby, przeżywane emocje i zachowania jakie w związku z nimi podejmujemy.

Trzeba też obserwować, siebie każdego dnia, żeby stanąć w prawdzie i zobaczyć czym wypełniamy nasze chwile najczęściej, bo to jest źródło wiedzy o tym kim jesteśmy.

Jeśli nie umiesz zadawać sobie trafnych pytań, pamiętaj, że są jeszcze inni ludzie, którzy potrafią pytać o rzeczy, które się Nam nawet nie śniły.

Słuchaj ich, bo ich głos może pomóc Ci odkryć jak brzmi Twój własny.

Źródłem wiedzy o Nas są: nasze emocje, nasze myśli, a nade wszystko działania, którymi wypełniamy codzienność.

Kiedy patrzę na Ciebie dzisiaj widzę człowieka pełnego miłości, wiary, radości i piękna. Mam nadzieję, że będzie on z Tobą do końca.

Przesyłam serdeczności.

Kocham Cię, Mocno Mama


środa, 29 lipca 2015

Kiedy będę ...



Dziś Iduś chciałam Ci napisać o pewnej życiowej pułapce, w którą stosunkowo łatwo jest wpaść, a robocze imię, które jej nadałam brzmi "Kiedy będę..."


"Kiedy będę" pojawia się gdzieś w bliżej nieokreślonym momencie życia, zazwyczaj jego pierwsze oblicze to zdanie, które do dzieci kierują dorośli pod tytułem "kiedy będziesz duży, to ..."

Szybko się ono uwewnętrznia, i o ile w dzieciństwie wydaje się niegroźne, bo dzieci nawet marząc "kiedy będę duży zostanę strażakiem", całkiem sporo mają frajdy w swoim teraz, kiedy w strażaka tylko się bawią, o tyle w okresie nastoletnim może ono stać się, niezbyt użyteczną, i oddalającą nas od radości z codzienności myślą.

Wielu nastolatków w okresie buntu zdanie "Kiedy będę pełnoletni ..." traktuje bardzo poważnie, i przeżywa swą młodość, pielęgnując złość na chwilę obecną, idealizując przyszłość, która nie wiedzieć jakim sposobem, ma zmienić okropne dzisiaj w piękne jutro.

Część z nas nie wyrasta z tego buntu. Zdanie "kiedy będę ..." zabiera ze sobą w dorosłość, i z lubością powtarza je wówczas, gdy nie chce podjąć działania.

Dla przykładu:

Kiedy będę miała udane życie osobiste, zajmę się spełnieniem w życiu zawodowym.

Kiedy będę szczuplejsza, zapiszę się na siłownię, albo zacznę biegać, bo teraz to jakoś głupio.

Kiedy zarobię na mieszkanie/ samochód/ markowe ubrania/ wakacje na Hawajach/niepotrzebne skreślić, zacznę dbać  o równowagę między pracą, a odpoczynkiem, i czasem dla bliskich.

Kiedy będę szczuplejsza zacznę się ładnie ubierać.

Kiedy będę miała idealnego partnera, idealny związek zacznę budować dom swoich marzeń.

Kiedy będę miała starsze dzieci będę lepszą matką, bo brak mi cierpliwości do maluchów.

Kiedy będę miała własne mieszkanie, urządzę je tak jak sobie wymarzyłam.

I tak dalej? Rozumiesz już? I jak Kochanie, masz jakieś swoje "Kiedy będę ..." Jeśli tak, to koniecznie przegoń je ze swojego umysłu.

"Kiedy będę ..." wcale nie koncentruje naszej uwagi na celu, raczej jest świetną wymówką, by odwrócić od niego wzrok i skierować go z znane bezpieczne obszary marazmu i narzekania.

W swoim "jestem" naprawdę można sporo zrobić. Co więcej przy dobrym wykorzystaniu "jestem", i "będę" automatycznie pięknieje.

Nie jest tak, że jak nie układa mi się w sprawach osobistych, to nie mogę wygospoarować przestrzeni na myślenie o pracy. Nie trzeba być chudym by zacząć ćwiczyć, w zasadzie jest zupełnie na odwrót to dzięki ćwiczeniom z dnia, na dzień, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc zmienia się nasze ciało. Nie można też opierać budowy naszego domu, tylko na osobie partnera, bo ten zawsze może odejść w jakimś momencie życia w swoją stronę, i wtedy razem z nim odejdzie ten nasz dom, o ile lepiej będzie jak dom zaczniemy budować sami, nie ścianami, ale sercem, wtedy choć w części zostanie on z nami.

Przykładów można mnożyć wiele.

A "kiedy będę ...", to całkiem niezła wymówka, by nie brać odpowiedzialności za wybory naszego "jestem".

Nie idź w kierunku, "kiedy będę ...", Iduś, chwyć swoje dzisiaj i rób to co możesz w danym momencie. Jeśli nie wiesz jak to zrobić odnajdź w albumie swoje zdjęcia z dzieciństwa, popatrz na swój wewnętrzny uśmiech podczas zabawy, popatrz na swoją obecność w każdej chwili, i naśladuj siebie z przeszłości. Pądążaj za tą małą, pełną radości dziewczynką z piaskownicy, a ona pokaże Ci jak żyć tu i teraz, i jak w teraźniejszości zbliżyć się do marzeń o przyszłości.

Przesyłam Całusy, kocham nieustająco, Mama

p.s. każdego dnia można się budzić i mówić :Kiedy będę miała więcej powodów do radości, będę szczęśliwsza, albo można wstać i powiedzieć to co napisała leonette, blogerka, którą cenię "Przeżywam życie w zachwycie" i uśmiechnąć się do swojego dzisiaj. Według mnie ta druga opcja jest lepsza. Wybór jest zawsze po naszej stronie. Całusy fruną do Ciebie :)

piątek, 24 lipca 2015

Nie przewijaj ... wyostrz zmysły ...






Nie wiem Iduś czy kiedyś doświadczysz tej pokusy. Nie wiem czy Ktoś w ogóle doświadcza jej oprócz mnie, choć skrycie podejrzewam, że nie jestem w tym odosobnioną jednostką.



O jakiej pokusie piszę?

O przewijaniu, które zjawia się w myślach cicho i niepostrzeżenie.

To ta chwila, kiedy zjawia się myśl, by przewinąć niecierpliwie kilkadziesiąt stron jakiejś książki, i niedbale przebiec wzrokiem po gąszczu liter, tylko po to by dowiedzieć się wcześniej jaki jest koniec.

To ta chwila, kiedy coś ciśnie w myślach mocno, i nie pozwala się zrelaksować na kawie z przyjaciółmi, uporczywie przypominając o  czekających po przyjemnościach obowiązkach.

To ta chwila, kiedy chce się szybko przebyć przez 9 mięsięcy ciąży, by poznać swoje dziecko.

To ta chwila, kiedy chciałoby się przewinąć gorszy, wyciskający z oczu łzy czas, po to by zobaczyć czy uśmiech jeszcze czeka za rogiem.

To ta chwila kiedy człowiek przedreptuje niecierpliwie robocze dni tygodnia, jak mantrę powtarzając w głowie zdanie "byle do weekendu".

To ta chwila, kiedy chciałoby się przyspieszyć koniec zimy, by wreszcie zrzucić ciężki, wełniany płaszcz na rzecz lekkiego swetra i baletek.

To ta chwila, kiedy człowiek wyczekuje burzy i deszczu, podczas upałów, i słońca podczas okresów słoty.

To ta chwila, kiedy w pierwsze mrozy wyczekuje się, by spadł śnieg, a w ostatnie wygląda się odwilży i przedwiośnia za oknem.

Ech, wiele jest takich chwil, kiedy zjawia się pokusa, by przewinąć do przodu, by prześlizgnąć nieuważnie przez dzisiaj na rzecz jutra.

Kiedyś pokusa na "przewijanie" dopadała mnie częściej. Teraz z rzadka się zakrada cichcem jak kot, z tym, że już nie pozwalam jej sobą zawładnąć.

Jest taka scena w filmie "Czas na miłość", która każdorazowo, gdy ją oglądam wyciska mi łzy z oczu. To moment, kiedy ojciec głównego bohatera może ostatni raz przed śmiercią cofnąć się w czasie, i postanawia, że przeniesie się do dzieciństwa swojego syna, by beztrosko pobiegać z nim po plaży, by po prostu z nim, takim małym, pobyć.

Ta scena niezmiennie mi przypomina, że dziś bardzo szybko zmienia się we wczoraj, dlatego nie ma co śpieszyć się tak uparcie do jutra.

Przychodzi taki moment w życiu, kiedy ktoś przy Tobie opowiada "Ci studenci", "Ci licealiści", albo "ta dzisiejsza młodzież" i dociera do Ciebie, że już nie mówi o Tobie.

Przychodzi taka chwila, że podczas spaceru pchając wózek, ze swoim dzieckiem ulicami swojej młodości, przypominasz sobie jak to było nie mieć go przed sobą.

Przychodzi taki dzień, kiedy patrzysz na swoje dziecko, które dopiero co było małym orzeszkiem, który wyskoczył z brzucha, a teraz biega radośnie, wybierając swoje własne ścieżki, i nie podąża już ślepo za Tobą.

I właśnie wtedy zdajesz sobie sprawę jak fajne jest dzisiaj, jak  tu i teraz warte jest Twojej uwagi, i zanurzenia w nim zmysłów i myśli.

I właśnie wtedy oddalasz pokusę "przewiń", która zjawia się, kiedy jesteś ze swoim dzieckiem na placu zabaw, terkocząc Ci w głowie o obowiązkach. Zanurzasz się w chwili, czujesz wiatr we włosach i kropelki potu na nosie i radośnie zjeżdżasz na zjeżdżalni krzycząc "jupi". Słyszysz śmiech swój i dziecka, wypełnia Cię radość chwili. I właśnie wtedy prawdziwie żyjesz Kochanie.

Życzę Ci Iduś jak najwięcej chwil zatrzymania w tu, jak najwięcej momentów z teraz w roli głównej. Całe życie można przeżyć na autopilocie i przewijać do przodu. Wynika to z mnogości wszystkiego co nas otacza. Z nadmiarowości ról, zadań, przyjemności i rzeczy do posiadania. Ale zachęcam Cię nie przewijaj. Wybierz siebie,  wyostrz zmysły, zanurz się w swoim TU, chwyć swoje TERAZ, i po prostu żyj.

Kocham Cię, i kocham te nasze chwile na zjeżdżalni, kiedy zmęczone i uśmiechnięte otrzepujemy stopy z piasku. Kocham nasze dzisiaj, Mama

Nie bój się ...



Dziś Iduś kiedy byłyśmy na spacerze i dreptałyśmy wolno w okolicy sadów, pod nogami zobaczyłam rozdeptaną już przez kogoś fioletową, soczystą śliwkę. A potem kiedy wracałyśmy i uniosłam głowę do góry, by popatrzeć na drzewa zobaczyłam gałęzie jednego z nich, ciężkie już od kolczastych kasztanów.

I nie wiem czemu, ale właśnie wtedy dotarła do mnie oczywista prawda, że czas to po prostu zmiana.

Kiedy na drzewach i pod stopami zobaczyłam skradającą się małymi kroczkami jesień zrozumiałam czym jest czas.

Zrozumiałam też, że Ci, którzy boją się zmian, może nie do końca zdają sobie sprawę, że one i tak się dzieją.

Wślizgują się w ich życie chłodem pierwszego jesiennego poranka, skrobaniem łopaty, którą dozorca odgarnia pierwszy śnieg, grzmotem pierwszej wiosennej burzy, wieczornym rechotem żab, oraz parnym powietrzem lata.

Zmiana codziennie puka bezgłośnie promieniami wschodzącego słońca do naszych okien, i zagląda srebrnym księżycem przez ciężkie kotary nocą.

Dlatego nie bój się czasu, nie bój się zmiany Kochanie. Nie warto.

Bać się można jedynie braku świadomej obecności w danym nam czasie.

Dlatego bądż obecna całą Sobą w danym Ci być. Chłoń całą Sobą wschody, zachody, zimy, wiosny, lata i jesienie swego życia.

Po prostu bądź - tylko i aż tyle.

Kocham Cię mocno, Mama

czwartek, 23 lipca 2015

Smak cytryny.



Ostatnio Iduś miałam przyjemność brać udział w dwóch szkoleniach. Na jednym z nich byłam uczestnikiem, drugie prowadziłam. Oba były bardzo odświeżające dla mojego bycia i na obu przyżyłam to cudowne "Aha", które otwiera szeroko oczy i poszerza perspetywę widzenia świata. Zabawne jest to, bo oba "aha" dotyczyły tej samej oczywistej oczywistości :) 


Czasem człowiek po prostu musi mocno poczuć to co wiedział, by stało się to dla niego drogowskazem, tak było i ze mną.

Otóż na Akademii Trenerskiej prowadzonej przez Panią Iwonę Majewską - Opiełkę, której byłam uczestnikiem poznałam cudowne, ciekawe i bardzo różnorodne osobowości. Jednym z elementów szkolenia było przygotowanie w grupach wystąpienia na wybrany temat. 

Już pierwsze zetknięcie z zadaniem, pokazało nam, iż wspólne ujęcie jakiegoś tematu przez 3 autonomiczne osoby do łatwych nie należy, jednak jest możliwe jeśli wyjdą one sobie naprzeciw, otworzą na Siebie ucho i serca.

Gdy grupy już doszły do porozumienia, wybrały treści i formę do swojej prezentacji, przyszedł moment by pokazać wyniki swojej pracy reszcie osób i zapoznać się z ich opinią na jej temat.

I tu przeżyłam swoje kolejne "aha", ponieważ okazało się, że to co dla jednych było wielkim atutem danego wystąpienia, dla innych wręcz przeciwnie było jego minusem.

Wtedy poczułam bardzo mocno, że we wszystkim warto być prawdziwie i na 100% sobą, ponieważ jeśli będziemy kierować się chęcią przypodobania innym doprowadzimy do sytuacji w której co chwilę będziemy musieli zakładać inną maskę.

Bycie sobą nie zakłada jednak, zamknięcia na informacje zwrotne ze świata, i na przyjęcie przez chwilę perspektywy spojrzenia drugiej osoby.

Kiedy był moment dawania przez grupę informacji zwrotnej dotyczącej naszej pracy, wielu z nas korciło by się tłumaczyć. Wówczas Pani Iwona Majewska - Opiełka, wypowiadała dla mnie przemądre i cudowne zdanie: "Nie tłumacz się, wysłuchaj, przyjmij i podziękuj." 

Dla mnie to jedno zdanie niesie ze sobą ogromną mądrość. Dlaczego? 

Po pierwsze wskazuje, że tłumaczenie się z bycia Sobą nie ma najmniejszego sensu.

Po drugie daję radę, by otworzyć ucho na perspektywę patrzenia drugiej osoby i wysłuchać jej zdania.

Po trzecie prosi by ją przyjać, co dla mnie oznacza zapoznaj się z nią, przemyśl, zastanów się czy chcesz w związku z tą opinią zrobić coś inaczej, czy jednak pozostać przy swoim stanowisku.

Po czwarte radzi podziękować, za to, że ktoś dzieli się z nami swoją perspektywą, swoim zdaniem, bo jeśli robi to w poszanowaniu dla naszej osoby, to tak naprawdę nas obdarowuje nowym spojrzeniem na to samo zjawisko.

Bardzo to dla mnie mądre.

Podczas szkolenia jeden z uczestników Artur Negri zaproponował nam również do wykonania ciekawe ćwiczenie, które zresztą potem zapożyczyłam na rzecz swojego własnego szkolenia.

Polegało ono na tym, byśmy posmakowali cytryny i podzielili się z sobą odczuciam, skojarzeniami, które dla nas ten smak niesie.

To ćwiczenie znów pokazało naszą olbrzymią różnorodność. Dla jednych cytryna była smaczna, dla innych nie, dla jednych kwaśna, a dla jeszcze innych gorzka. Ile osób tyle odczuć, ile osób tyle smaków. 

Podczas szkolenia, które prowadziłam z moją przyjaciółką Asią, ta sama różnorodność wyszła przy okazji interpretacji jednego  z opowiadań Osho, ile było Pań, tyle skojarzeń z nim związanych. Mnogość interpretacji naprawdę mnie niesamowicie zaskoczyła.

Na tych dwóch spotkaniach poczułam bardzo mocno to co niby wiedziałam.

Poczułam, że ile ludzi tyle światów, ile osób tyle smaków cytryny.

Poczułam, też jak ważne by mieć kontakt z samym Sobą, wiedzieć kim się jest i jaki smak się odczuwa, a nie ślepo podążać za doznaniami innych osób.

Poczułam, też, że przy jednoczesnym zachowaniu własnej autonomii warto otwierać ucho i serce na perspektywę drugiego człowieka, by poszerzać swoje własne widzenie świata.

Zachęcam Cię Iduś byś podczas przygody zwanej życiem intensywnie poznawała swoje własne smaki przy jednoczesnym otwarciu na to co jest doznaniem drugiego człowieka.

Jak powiedział Ktoś bardzo mądry: "Nie tłumacz się, wysłuchaj, przyjmij, podziękuj" ... i dodam od Siebie rozkoszuj się smakiem swojego plastra :)

Kocham Cię bardzo mocno, Mama



środa, 17 czerwca 2015

Talent to niejedyny rodzic sukcesu.




Dałaś mi Kochanie  ostatnio wielką lekcję. Czy już Ci pisałam Iduś, że od Ciebie i z Tobą uczę się najwięcej? Jeśli nie to śpieszę naprawić ten błąd.


Ale wracając do lekcji :) Ostatnio wielką fontanną barw i kształtów rozbłysnął Twój talent artystyczny. Wielobarwne linie i kreski, które zostawiasz na kartkach papieru (i nie tylko :)!) zaczęły przybierać znajome kształty. Rysujesz przepiękne buzie, cudne króliczki, swojego ukochanego Mikiego i milion innych ciekawych stworków. Zachwycona jestem Twoją malarską twórczością, jak zresztą szeregiem innych umiejętności, które zdobywasz, a które odbijają się uśmiechem na Twej pełnej przejęcia, zaangażowania buzi.

Większość osób, którym pokazuje z dumą Twoje prace (tak, tak chwalę się dumna i blada, nic na to nie poradzę, że wielką radością są dla mnie Twoje małe szczęścia) patrząc na nie mówi "Ma talent", albo "Pewnie jest utalentowana w tym kierunku, skoro maluje tak w tym wieku".Szczerze Ci napiszę, że nie sprawdzałam jak w stosunku do wieku, mają się Twoje talenty :), i nie umniejszając im w żaden sposób, bo uważam, że posiadasz ich pewnie mnóstwo różnych, jeszcze nawet nie odkrytych, to wiem, też, że rodzicem Twojego artystycznego sukcesu nie jest sam talent na pewno.

Tylko Ty, Ja, Tata i inni bliscy wiemy, że swoje pierwsze kredki dostałaś około roku.

Tylko Ty, Ja, Tata i inni bliscy wiemy ile kilometrów papieru, malowanek, ścian (!), szaf (!) zamalowałaś z pasją rozwijając swój talent.

Tylko Ty, Ja, Tata i inni bliscy wiemy, ile godzin spędziliśmy wykonując Twoje prośby i rysując kolejne ludziki, buźki, stworki, kiedy ty obserwowałaś z uwagą nasze poczynania.

Tylko Ty, Ja, Tata i inni bliscy wiemy, że miałaś momenty zwątpienia, i denerwowałaś się sama na siebie, kiedy nie osiągałaś zamierzonego przez siebie efektu.

Tylko Ty, Ja, Tata i inni bliscy wiemy, że trzeba było być uważnym towarzyszem, zwracać uwagę na język,którym do Ciebie mówimy, na swoje reakcje kiedy zostawiałaś ślad swojej artystycznej działalności na scianie, by nie zgasić nieopatrznie w Tobie ognia pasji, dziecięcej duszy odkrywcy i tego jedynego w swoim rodzaju entuzjazmu.

Zmierzam do tego Iduś, że tak naprawdę wierzę, że każdy z nas rodzi się z niezliczoną liczbą tzw. talentów. Z biegiem lat rozwija jednak tylko niektóre. Co jest podyktowane osobistymi wyborami, napotkannymi nauczycielami, mistrzami, inspiracjami i predyspozycjami własnymi.

Talent to niejedyny rodzic naszych sukcesów.

Dołożyć trzeba do niego pracę, czułą troskę o własne zdolności i sprzyjające warunki do wzrostu.

Wszyscy mamy talenty, czasem tylko Ktoś musi kupić nam kredki byśmy je odkryli, czasem te kredki musimy kupić sobie sami. Czasem ktoś musi coś zmilczeć, by talentu w nas nie zgasić, a czasem wręcz przeciwnie w naszą stronę musi skierować kwiecistą pochwałę na rzecz naszego talentu. Czasem by talent się pojawił i zakiełkował musimy w niego uwierzyć sami, stworzyć mu warunki do wzrostu i po prostu towarzyszyć w rozwoju.

Nawet najpiękniejszy kwiat nie rozkwitnie, gdy  warunki są niesprzyjające, nie dostarcza mu się światła i wody.

A nawet ten, z pozoru niepozorny może przybrać na sile, i urodzie, gdy się o niego odpowiednio zatroszczyć.

Dałaś mi prawdziwą lekcję pokazując, że:

1. Praca może być jednocześnie zabawą i przyjmnością, jeśli się w to nie wierzy, warto poobserwować dzieci.

2. Zaangażowanie i konsekwencja działania są wielkim sprzymierzeńcem osiągania celów.

3. Nasze otoczenie może być wsparciem lub przeszkadzaczem, warto więc wtedy kiedy możemy, świadomie wybierać środowisko w którym żyjemy.

4. To co z pozoru powstaje z chwili na chwili (patrz Twój rysunek zrobiony, gdy ja w kuchni parzyłam herbatę) tak naprawdę jest konsekwencją i skutkiem wcześniej podjętych działań i pracy.

5. Sama droga do celu jest wielkim szczęściem i odmalowuje się wspaniałym uśmiechem na naszej twarzy, gdy zadbamy o płomień naszego wewnętrznego entuzjazmu.

Pamiętaj Iduś masz wiele talentów. Masz też niesamowity entuzjazm, ciekawość świata, pasję tworzenia i zaangażowanie do pracy. Nie zgub tego po drodze ku dorosłości. Niech przypomnieniem wszystkich darów będą Twoje dziecięce obrazki, które wyrosły z zaangażowania, wielogodzinnej pracy będącej jednocześnie zabawą i przyjemnością, radości tworzenia, entuzjazmu i talentu właśnie.

Kocham Cię, i jestem z Ciebie bardzo dumna Mama

środa, 10 czerwca 2015

Pisz pięknie ...




Nie wiem Kochanie czy będziesz kochać czytać książki podobnie jak Ja. Jednak chcę Ci opowiedzieć o swojej miłości do czytelnictwa. Od najmłodszych lat uwielbiam czytać. Chętnie zanurzam swój umysł w ciekawych, ciepłych powieściach, w książach z dziedziny psychologii, mądrych poradnikach i tomikach poezji.

Większość moli książowych takich jak ja nie lubi w książkach nudy, i nie lubi gdy są "napompowane", nieprawdziwe.

Większość czytelników szuka książek, które otulają wszystkie zmysły, takich w których czuje się zapachy, smaki, emocje. Takich, które inspirują, motywują i dodają piękna naszemu życiu.

Pomyślałam, że fajnie byłoby na świecie, gdyby ludzie, traktowali swoje życie tak jak pisarz pisaną powieść.

Po pierwsze musieliby wówczas wziąć za swoje życie odpowiedzialność, być proaktywni i wybierać świadomie jaką treścią wypełniają swoje istnienie.

Po drugie zastanowiliby się kogo wyznaczyć na głównego bohatera swojego życia, i wielu zauważyłoby, że głównym bohaterem są sami.

Po trzecie zyskaliby samoświadmość, i spojrzeliby z boku, na siebie, swój świat, i to czym go wypełniają.

Po czwarte uważniej dobieraliby współbohaterów powieści, i mogliby zastanowić się z kim chcą dzielić swoją codzienność.

Po piąte może skłoniłoby ich to do znalezienia swojej życiowej misji, wszak większość powieści zaczyna się od jakiegoś motta.

Po szóste książki niby nie ocenia się po okładce, ale jak wiemy często przyciąga ona uwagę, i to dzięki niej sięgamy lub nie po jakąś powieść, więc może więcej osób zadbałoby bardziej o to co pokazuje sobą i swoim życiem światu.

Po siódme skoro nikt z nas nie lubi nudy w powieściach, to wielu z nas zastanowiłoby się jak ożywić swoją codzienność i wypełnić ją ciekawymi, wartościowymi rzeczami.

Po ósme dotarłoby do nich, że najciekawsze, najpiękniejsze powieści nie umierają nigdy, ponieważ żyją w sercach kolejnych pokoleń czytelników, więc może zechcieliby jeszcze piękniej żyć.

Ja kochanie żyję tak każdego zwykłego dnia, jakbym zapisywała treścią swoją życiową powieść. Staram się być proaktywna i brać odpowiedzialność za swoje codzienne wybory, świadomie wybieram to kto jest współtowarzyszem mojej życiowej drogi, a także jaką treścią wypełniam swoje serce, swój umysł, swoje życie. Często spoglądam na siebie z boku, by nie stracić z oczu tego, co jeszcze trzeba udoskonalić, nad czym trzeba się pochylić. Wiem, że każdy dzień to ważna strona, wiem też, ze na którejś kolejnej pojawi się niezależnie ode mnie napis "the end" więc staram się być obecna, wypełnić dane mi chwile, pięknem, ciepłem, kolorem, przyjemnych zapachem i smakiem, dobrymi uczuciami, dobrym słowem a nade wszystko miłością.

Pisz z pasją swoją własną powieść. Bądź obecna w swoim życiu. Wypełniaj treścią swoje jestem. Żyj tak by chciało Ci się wracać wspomnineniami do już zapisanych stronic, by było się ciekawym tych nowych, które powstaną, i by nade wszystko chciało się żyć tymi, które się aktualnie tworzy.

Ciekawa jestem bardzo Twojej życiowej powieści. Jestem pewna, że wypełnisz ją piękną treścią, która zapisze się w wielu sercach.

Kocham Cię mocno, Mama