wtorek, 9 grudnia 2014

Pobudka do radości z bycia...




Pisałam Ci Iduś już wielokrotnie o tym, że szczęścia się szuka w tu i teraz w zwykłych chwilach. Pisałam, ale dziś po prostu muszę a właściwie chcę do tego wrócić i napisać o tym jeszcze dobitniej, żeby mieć większą nadzieję, że Cię "pobudzę" do szczęśliwości.



Wiesz ostatnio bardzo, ale to bardzo dobrze mi w naszej codzienności. Praktycznie każdego dnia śmieję się jak głupi do sera. Śmieję się do do Twoich oczu o poranku, do naszej stadnej pobudki, do grudniowego słońca, do smakołyków, które wychodzą spod mojej ręki i lądują na stole, do pomalowanych przez Ciebie kredkami szaf, do koca i wrzosów na balkonie, do tego, że tam w Końskich są Babcia i Dziadek tacy pomagający i kochani, do tego, że mam fajnych Braci i przyjaciół którzy podobnie postrzegają świat. Śmieję się nawet do bolących pleców i do obowiązków, które co rano się przede mną piętrzą, poczynając od kuchennego zlewu, do parujących kubków herbaty i prania, które trzeba powiesić. Naprawdę się do tego wszystkiego śmieję i tym właśnie się cieszę.

Niektórzy mówią, ale Ty to masz szczęście, zero trudności. Wtedy tylko się cicho uśmiecham, a w głowie sobie myślę, że szczęście mam i owszem, co nie wyklucza zupełnie szeregu małych uciążliwości, bo mam ich, że hej.

Dotyka mnie przecież jak prawie każdego ekonomia, i różnorakie bilanse na których gołym okiem widać, że rozchodów więcej niż przychodów i załatać to będzie trudno.

Dotyka mnie zmęczenie, takie kiedy ciało już nie może, a życie jeszcze od niego czegoś tam chce.

Dotyka mnie lista zadań, którą zresztą sama sobie spisuje, kiedy to gonię za własnym ogonem.

Dotyka mnie czasem świat i to co z niego przychodzi, że gdzieś wojna, ze gdzieś głód i niekochane dzieci.

Dotyka mnie wiele, ale opowiadanie o tym nie ma sensu, więc nad "trudnościami" w milczeniu pracuje a tą "głupią radością" się dzielę ze światem.

Bo wiesz te rzeczy to tylko trudności.

Prawdziwe problemy są gdzie indziej. Prawdziwe problemy są  u Bratowej mojej Koleżanki w Józefowie, której lekarze dają czas do grudnia....do grudnia tego roku. Tam miłość jest, Kochający Mąż, trójka malych dzieci i ten wielki, palący nie do przeskoczenia problem. Tak palący, że nawet mnie parzy i wyciska łzy z oczu, choć jestem od niego tak daleko.

Problemy są w Warszawie u mojej znajomej, której mały synek w szpitalu zmaga się z chorobą a Ona stresuje się tym wszystkim tak, że tylko inna Matka wie jak..... I choć wiem w sercu, że niedlugo szpital będzie wspomnieniem, a oni będą się cieszyć swoją codziennością i zdrowiem Małego, to wiem też jak niewyobrażalnie trudne jest ich dzisiaj.

Chcę Ci Iduś napisać, że jak kiedyś zmęczona, niedospana i rozłoszczona będziesz przemierzać drogę do szkoły czy pracy, to wtedy pomyśl sobie jakie to szczęście, ze w tym zmęczniu, niedospaniu i złości tam jesteś, tam a nie w szpitalu na jakimś oddziale z palącym problemem, z konkretną datą docelową....

Chcę Ci Iduś napisać, że jak zdarzy Ci się być Matką i wieczorem będziesz padać na twarz a Twoje dziecko wręcz przeciwnie, to pomyś sobie jakie to szczęście, że Ono jest takie żywe, takie zdrowe, i że może być takie "niegrzeczne" a nie musi grzecznie leżeć w jakimś szpitalu walcząc o zdrowie.

Chcę Ci powiedzieć, że gdy Mnie, Tacie, Tobie lub komukolwiek z naszych znajomych przyjdzie narzekać na "być", to Ty nas obudź i powiedz jakie to szczęście, że "być" właśnie tak po prostu jest.


Jeśli mamy zdrowe ciała i dusze to o wszystko inne możemy się zatroszczyć, jeśli nasze "być" jest, to poradzimy sobie ze wszystkim co nas dotyka.

Pamiętaj...

Kocham Cię, niewyobrażalnie wdzięczna za zdrowie i "być" Twoje, Swoje i innych ukochanych mi osób Mama




środa, 3 grudnia 2014

sposoby na niepogodę...........




Obecna aura zmobilizowała mnie Iduś by napisać coś nie coś o moich sposobach na niepogodę. Ale nie mówię tu o tej związanej  z różnymi warunkami atmosferycznymi, które widać za oknem, bo z tymi radzić sobie łatwo, jest mnówstwo porad jak ubrać się adekwatnie do pogody, i co więcej nasze czułe na takie pogodowe zmiany ciało nam samo podpowiada dobre rozwiązania. Ja chciałam Ci napisać jak radzić sobie z niepogodą w sercu, kiedy już jakimś cudem się ona do niego zakradnie.


Są takie dni kiedy świat nam niepasuje, kiedy w naszym emocjonalnym kotle para bucha raz po raz, ba nawet My sami sobie nie pasujemy. Jak sobie wtedy z taką parą i przyciasnym życiem i ja poradzić?

Po pierwsze warto się wtedy dokopać do własnej intuicji - bo tak jak ciało nam mówi w co je ubrać by było mu wygodnie i w sam raz, tak samo dusza jest wstanie nam o tym opowiedzieć, tylko czasem zewnętrzny chaos nie pozwala nam jej usłyszeć.  Więc zamiast wtedy szukać krzyku świata warto zanurzyć się w wymownej ciszy.

Po drugie trzeba wcisnąć pausę i zwolnić. Paradoksalnie jest tak, iż jak jesteśmy ze wszystkim już bardzo spóźnieni i wydaje się nam, że tylko mordercza gonitwa pomoże nam na czas dobiegnąć do mety, należy właśnie zwolnić i zmienić krok na zółwi. Bo przecież jak już pokrywka podskakuje pod wpływem pary, to jedyny sposób by uniknąć wykipienia to zmniejszyć gaz i dać ujście parze. Dlatego w chwilach przeciążenia i sercowej niepogody koniecznie trzeba zwolnić. Mnie najlepiej pomaga oddech, skupiam się na nim a wtedy powolutku, powolutku gonitwa w głowie ustaje a myśli układają się do swoich szufladek i grzecznie idą spać. Jak już te swoje zwoje tak pięknie oddechem uczeszę to wtedy mogę dać im ujście bez obaw, że zrobią wielki bałagan i kogoś lub siebie nimi zaleje. Niestety jeszcze czasem zapominam i najpierw daje ujście parze - ale praktyka czyni mistrza więc praktykuje pausowanie. :)

Po trzecie gdy w sercu smutno a w "ja" niewygodnie pomaga powrót do ciała, powrót do siebie. I tu jak już odnalazłaś głos intuicji to on ci pomoże ułożyć się w sobie i siebie poczuć. Jedni by nawiązać kontakt z samym sobą muszą zmęczyć spacerem mięśnie, inni zanurzyć się w wannie, jeszcze inni wyjść na dwór w najchłodniejszym momencie dnia i wpuścić w nozdrza zimne powietrze. Znajdziesz swóje sposoby na pewno. A gdy już je będziesz mieć, po prostu korzystaj zawsze gdy tego potrzebujesz.

Po czwarte, gdy już bardzo coś nas uwiera, warto zerknąć na układankę z boku i dokonać jakiejś maleńkiej zmiany. Na pewno nie raz obejrzysz jakiś film, na którym będą pokazani więźniowie. Więzienne sceny często rozgrywają się na deptaku, gdzie widz okiem obserwatora zerka na skazańców dreptających po niewielkim wybiegu i oglądających wciąż ten sam krajobraz. Łatwo sobie wyobrazić, iż od takiej monotonii można oszaleć. Niestety często w naszym życiu budujemy sobie sami wiezienne mury i dreptamy w tą i z powrotem, patrząc i robiąc wciąż to samo i dziwiąc się jednocześnie, ze nowe i lepsze nas nie dotyka. Zatem gdy nas coś mocno w codzienności lub w nas samych uwiera warto się rozejrzeć gdzie stoi ten nasz więzienny mur i go powolutku zacząć demontować. Powolutku, bo na zagospodarowanie wolności też trzeba mieć pomysł :)

Po piąte na sercową niepogodą potrzebny jest uśmiech, życzliwość i spora dawka miłości - te trzy zawsze nosimy przy sobie. Warto o tym pamiętać.

Ty masz jeszcze jedną tajną broń - Kochających Cię ludzi - nie wahaj się nimi otulać Iduś w chłodne dni życia.

Kocham Cię, Mama


czwartek, 6 listopada 2014

Moja kolekcja...:)




Dziś Iduś chcę ci pokazać moją małą, wielką kolekcję szczęśliwych chwil i tym samym zachęcić Cię bys też została takim zbieraczem :).



Ta chwila kiedy jako mała dziewczynka znalazłam pod poduszką w prezencie od Mikołaja lalkę, na którą wypatrywałam oczy całe tygodnie, gdy stała w oknie wystawowym jednego ze sklepów - to szczęście.


I ten moment kiedy mój Tata a Twój dziadek ugasił gorączkę i morze łez dając mi malowankę, dokładnie taką samą jaką przez zupełny przypadek wcześniej zniszczyłam - to też szczęście.

I ta chwila kiedy po przeprowadzce do nowego mieszkania dostałam na "zapoznanie" pysznego, obsypanego cukrem żelka od mojej nowej sąsiadki Majki i zostałam przez nią zaproszona do piaskownicy - to też szczęscie.

I te noce, które spędzałyśmy w gronie naszej babskiej paczki, kiedy to nasza obecność, trochę jedzenia, i pogaduchy do wczesnych godzin  rannych, sprawiały, że świat wydawał się taki prosty - to też szczęście.

I ten dzień kiedy Mama kupuje mi pierwsze buty na obcasie - to szczęście.

I ten bal szkolny na którym chłopak w którym kochałam się całą szkołe podstawową poprosił mnie do ostatniego tego wieczoru tańca - to szczęście.

I ten moment, kiedy moja koleżanka przybiegła z radosną nowiną, że oto dostałam się do upragnionego liceum - to szczęście.

I ta chwila kiedy moje pierwsze wypracowanie napisane w tym oto liceum znalazało się wśród 3 najlepszych prac klasowych - to szczęście.

I  te wakacje kiedy pierwszy raz pojechałam jako wolontariuszka na obóz dla osob niepełnosprawnych chcąc dawać radość i miłość a niespodziewanie dla mnie tę radość i miłość sama otrzymałam - to szczęście.

I te urodziny spędzone w Parku Skaryszewskim na trawie w gronie najbliższych mi wtedy osób, z koszykiem piknikowym, bulami i winem - to też szczęście.

I te wakacje, które spędziłam jeżdżąc na rowerze, czytając "Anię z Zielonego Wzgórza" i objadając się lodami z pewną Katarzyną - to też szczęście.

I ta chwila kiedy tańczyłam pewnej nocy na torach z moim ówczesnym przyjacielem Pawłem - to szczęście.

I to lato kiedy kupiłam Julkę - mój pierwszy rower i przemierzałam nią beztrosko ulice to też szczeście.

I ta pierwsza noc w akademiku, kiedy naprzeciw mojej samotności wyszła Dorota z propozycją zjedzenia pierogów - to szczęście.

I ta chwila kiedy zwykły dzień kończy się poznaniem niezwykłego mężczyzny, po spotkaniu, którego nic już nie jest takie samo - to szczęście.

I ten czas kiedy dzięki zbiegowi okoliczności łagodzących mimo braku pieniędzy i wielu przeciwności zrealizowałam swoje marzenie i poleciałam pomieszkac do Francji -  to też szczęście.

I ten moment, kiedy na widok Wielkiego Kanionu i gwiazd w obserwatorium Lowella z którego pochodzi to zdjęcie, mogłam mówić tylko wow :) - to szczęście.

I te kolacje u Babci na których kanapki z tartym żółtym serem i kakao smakowało tak jak nigdy potem - to szczęście.

I ta pierwsza rozmowa telefoniczna z Twoim Tatą po której bardzo chciałam, żeby spotkanie z nim było równie kojące dla mojego życia jak jego głos - to też szczęście.

I pierwsze spotkanie z Twoim Tatą, które z krótkiego pikniku w Skaryszewkim przerodziło się w nieprzerwalną do dziś rozmowę - to też szczęście.

I pierwszy września 2012 kiedy na plaży dostałam od Twojego Taty dużo za duży pierścionek zaręczynowy - to też szczęście.

I ten dzień, kiedy w białej sukience, w gronie najbliższych mi osób, mogłam ślubować miłość  - to szczęście.

I uśmiechy wszystkich przybyłych w dzień ślubu mojego i Taty, i ich pełne dobroci życzenia i kolorowe baloniki od moich małych przyjaciół - to szczęście.

I śniadania jedzone w łóżku ze świadomością, że nie trzeba się po nim nigdzie śpieszyć -to szczęście.

I ta chwila kiedy test pokazał dwie kreski, a potem usłyszałam bicie Twojego serduszka u lekarza - to szczęście.

I ten moment kiedy pierwszy raz zobaczyłam Cię i mogłam Cię dotknąć - to też szczęście.

I te noce kiedy jeszcze chcesz dzielić z nami łóżko i ufnie wtulasz się w nas z miłością - to szczęście.

I te zwykłe dni kiedy po prostu możemy się obudzić, zaparzyć herbatę i zjeść razem śniadanie to szczęście.

I te spacery kiedy można wygrzewać ciało w słońcu tak jak to robią zwykle koty - to szczęście.

I ta noc kiedy moja przyjaciółka Agata przemierzyła 150 km tylko po to by na moim wieczorze panieńskim wręczyć mi zamek księżniczki - to też szczęście.

I te rozmowy z przyjaciółką Asią kiedy mam poczucie, że ona widzi rzeczy tak samo jak ja - to też szczęście.

I tańczyć z Tobą w rytm Fasolek i Misia i Margolci - to szczęście.

I móc wypić kawę z cudną puchową pianką - to szczęście.

I te wigilie wypełnione zapachem igliwia i światecznych potraw - to szczęście.

I studiowanie i nauka po nocy do egzaminów - to szczęście.

I mieć Mamę, której krzątanie słychac do późna w nocy, dlatego, że troszczy się Ona o wszystkich - to szczęście.

I te chwile, kiedy czuję się kochana, potrzebna -to szczęście.


........mogę tak bez końca wymieniać Kochanie.......

Kolekcjonuj piękne chwile Córeczko, przeżywaj je w oderwaniu od tego co było i tego co będzie, bo szczęście zawsze jest Dzisiaj.

Kocham Cię, Mama









piątek, 24 października 2014

Na początku jest akceptacja...



Dziś kochanie chciałam ci napisać kilka słów o akceptacji, która jak dla mnie jest początkiem wszystkich  dobrych zmian. Według mnie nic się prawdziwe zacząć bez niej nie może. 


Na własne potrzeby stworzyłam własną definicję akceptacji,która moim zdaniem najlepiej oddaje jej znaczenie. Dla mnie Iduś akceptacja to nic innego jak życzliwa świadmość swojej  i innych obecnej normy. 

Świadomość -czyli wiedza o tym co już umiem, albo co już mam i o tym czego chcę jeszcze się nauczyć lub posiąść.

Życzliwa - ponieważ świadomość wysycona żalem, lękiem, złością, albo prestensjami na pewno nie jest dobrym fundamentem do rozwoju. Dlatego akceptacja musi być podszyta pewną dozą łagodności i życzliwości właśnie.

Obecnej normy - bo warto pamiętać, iż norma jest w ruchu i to co było naszą normą wczoraj nie musi być nią dzisiaj a to co jest nią dzisiaj nie musi być nią jutro.

Staje mi przed oczami obraz słonia cyrkowego (petycję przeciw zwierzętom w cyrku już Kochanie podpisałam) z bajki Jorge Bucay. Słoń ten od najmłodszych lat był przywiązywany do kołka. Kiedy był malutkim słoniątkiem walczył z niewolą i próbował się zerwać ze sznura. Jednak w pewnym momencie przestał to robić. Paradoksalnie gdy był dużym, potężnym już sloniem i z łatwością mógł się uwolnić on nawet nie próbował. Stąd dla mnie bardzo ważną częścią prawdziwej akceptacji jest właśnie życzliwa świadomość obecnej normy, jak również świadmość tego, że norma się zmienia i jest w ruchu.

Swojej i innych - ponieważ życzliwość wobec siebie samego, jest punktem wyjścia do zyskania życzliwości i łagodności w relacji. Dobra komunikacja zaczyna się od akceptacji, bo łagodnie, stanowczo i bez lęku można porozumiewać się ze światem tylko gdy ma się życzliwą świadomość swojej i jego obecnej normy.


Dla mnie tak rozumiana akceptacja jest najlepszym fundamentem do rozwoju i wzrastania.

Dlaczego?

Ponieważ akceptacja mylona z lubieniem lub miłowaniem zastanego stanu rzeczy, albo jest dla wielu nieosiągalna (nie potrafią oni za nic w świecie polubić tego co już mają w pakiecie Ja i Inni), albo w przypadku wielu osób usypia rozwój - wychodzą oni z założenia, że skoro lubię to po co coś z tym robić.

Akceptacja rozumiana  zaś jako życzliwa świadomość swojej i innych obecnej normy, motywuje do pracy nad sobą, sobą wobec którego już dziś mam dużo życzliwości, łagodności i sympatii a to przekłada się na budowanie lepszych relacji z innymi ludźmi.

Praktyczny przykład - ktoś walczy z nadwagą -by mu się to udało musi  to zaakceptować, czyli być świadomym swojej obecnej normy, a mianowicie tego, że jego przemiana materii nie pozwala mu na bezkarne rozkoszowanie się słodyczami i prowadzi do nadprogramowych kilogramów. Musi jednak spojrzeć na siebie życzliwie i niejako pogłaskać te swoje kilogramy z uśmiechem otwierając się na aktywność fizyczną, zdrową kuchnię, jako na sprzymierzeńców, którzy pozwolą mu zbudować swoją nową normę i pomogą się pozbyć z serca złości i pretenscji do "tych" szczupłych.

Innym przykładem może być ktoś, kto na co dzień jest wybuchowy, i niezbyt panuje nad swoimi emocjami. By to zmienić musi zaakceptować fakt, iż tak właśnie jest. Musi zyskać życzliwą świadmość tego, iż to, że nakrzyczał właśnie na swojego współpracownika, dziecko lub współmałżonka/ę, jest obecnie jego sposobem na rozładowywanie emocji, że nie jest to jednak dobre ani dla niego ani dla innych. Musi to przyjąć do wiadomości i z łagodnością przyglądać się swoim emocjom, szukając pomocy, by je lepiej, piękniej wyrażać, i by lepiej i piękniej budować relacje z innymi ludźmi.

Na początku każdej zmiany jest akceptacja, czyli życzliwa świadomość swojej i innych obecnej normy.

Życzę Ci Iduś, by akceptacja była Twoim nieodłącznym towarzyszem. Możesz być pewna, że moje oko,będzie na Ciebie zawsze patrzeć z życzliwą łagodnością. Życzę Ci jednak by Twoje własne było dla Ciebie równie łaskawe.

Kocham Cię, Mama

P.s. Żałuję, że nie możesz zobaczyć siebie takiej jaką ja Cię widzę...

środa, 15 października 2014

Dwa bieguny....


"Z każdą sekundą zaczyna się dla nas nowe życie.
Wyjdźmy z radością mu na spotkanie."
Jerome K. Jerome

Nasza niedawna niecodzienna, spontaniczna wycieczka i nasza niedawna, niecodzienna, nieplanowana choroba (obie się Iduś poważnie przeziębiłyśmy) uświadomiły mi jeszcze wyraźniej, że w życiu ciągle oscylujemy między dwoma biegunami, pomiędzy, którymi są różne odcienie, i miejsce na nasz wybór, bliżej, którego z biegunów chcemy spędzić dany nam czas. 


"Do rzeczy Mama" - słyszę w głowie jak mówisz :) kto wie może kiedyś usłyszę to naprawdę :).

Wracając jednak naprawdę do rzeczy. :)

Codzienność może być piękna, dobra, pełna spełnienia i miłości, i może być też brzydka, zła, niesatysfakcjonująca i pełna nienawiści.


Niecodzienność może być piękna, dobra, ciekawa,  pełna spełnienia, i może być też brzydka, zła, nieciekawa i niesatysfakcjonująca.

My sami możemy być dla siebie piękni, dobrzy, pełni spełnienia i miłości, i możemy być też brzydcy, źli, nieusatysfakcjonowani i pełni nienawiści.

Inni ludzie mogą być dla nas dobrzy, piękni i pełni miłości, albo źli, brzydcy i pełni nienawiści.

Zwykły dzień może być darem i przekleństwem.

Każde zajęcie może być darem lub obowiązkiem.

Każda rzecz w naszym życiu, każda minuta, każda godzina, każdy dzień, każdy rok oscyluje w obrębie tych dwóch biegunów. Pomiędzy nimi są różne odcienie i jest miejsce na nasz wybór, bliżej, którego z nich chcemy się znaleźć.

Twoje krótkie chorowanie jeszcze bardziej uzmysłowiło mi jak piękne są nasze codzienne dni. Jak cudownie jest oddawać się w zdrowiu zwykłym zajęciom (tak zajęciom, zadaniom a nie obowiązkom). 

Cudownie jest patrzeć jak się budzisz i jak zasypiasz, cudownie jest gotować i sprzątać dla naszego wspólnego komfortu. Cudownie jest spacerować i patrzeć na świat, bo każda pora roku oferuje coś niezwykłego w swej palecie smaków, barw, zapachów i temperatur.

Cudownie jest być.

Mój biegun to piękno, dobro, wiara, nadzieja, miłość, radość i wiele, wiele innych wspaniałości.

Jaki jest Twój biegun Kochanie?

               obowiązek                                 Życie to                                            dar 

               smutek                                        Życie to                                            radość


               brzydota                                     Życie to                                            piękno

               nienawiść                                   Życie to                                           miłość 

               chaos                                           Życie to                                           spokój                                                                              


Życzę Ci by Twoje zmysły były wyostrzone na to co piękne, dobre, pełne miłości, spokoju i radości. Wreszcie życzę Ci byś dostrzegła, że piękno, dobro, miłość, spokój i radość mieszkają w Tobie. Widzę je codziennie w Twoim spojrzeniu.

Kocham Cię, Mama



Za inspirację  i pomysł sposobu graficznego przedstawienia biegunów dziękuję MAK - Mojej Akademii Komunikacji, którą szczerze wszystkim polecam tu link do jej fp na fb https://www.facebook.com/mojaakademiakomunikacji?fref=ts

Inspiracyjny cytat zaczerpnęłam z czytanej przez mnie obecnie ksiązki cudownie mądrej Pani Iwony Majewskiej - Opiełki  "Trener osobisty", którą polecam z serca.



niedziela, 12 października 2014

Odśwież....


Każdy kto korzysta z Internetu i komputera zna Iduś pewne funkcje, która nazywają się "odśwież" i "reset". Kiedy strona internetowa się nie ładuję, kursor myszki kręci się mozolnie, a na ekranie nic się nie dzieję, to odwieczny znak, że trzeba "odświeżyć", "zresetować", zamknąć kilka zakładek, albo na chwilę wyłączyć komputer. Pewnie bardziej wtajemniczeni w komputerową wiedzę, mają na taki "spocony" komputer jeszcze inne sposoby, ale te cztery zapewne są znane większości użytkowników i co ważniejsze działają.

Człowiek w niektórych aspektach bardzo przypomina taki właśnie komputer i by działać sprawnie powinnien co jakiś czas  "odświeżać" swojego ducha, ciało i umysł.

My właśnie wróciliśmy z 5 dniowej wyprawy do Francji, gdzie zwiedzaliśmy moje ukochane południowe rewiry tego kraju, czyli między innymi Tuluzę.

Ta wycieczka sporo mnie nauczyła w kwestii "odświeżania" i "resetowania" przegrzanych zwojów.

Po pierwsze dowiedziałam się, iż aby regenerować siły skutecznie należy mieć świadomość tego co faktycznie daje nam wypoczynek. By taką świadomość mieć trzeba koniecznie co jakiś czas monitorować swoją sytuację życiową, własne potrzeby i upodobania, bo inaczej możemy podjąć niezbyt trafną decyzję dotyczycą regenerowania sił i zamiast "odświeżyć" siebie jeszcze bardziej się "przegrzać".

Posłużę się tu swoim przykladem. Absolutnie kochałam zawsze podróże, nowe miejsca, nowi ludzie, nowe smaki i zapachy zawsze dodawały mi życiodajnej energii i sprawiały, że po powrocie miałam mnóstwo sił witalnych i entuzjazmu życia. Kiedy więc zaczęłam się "kisić" w swoich codziennych obowiązkach dość spontanicznie podjęłam decyzję o naszej wspólnej wycieczce. Pomyślałam, że to najlepszy sposób na naładowanie lekko zużytego akumulatora i odzyskanie entuzjazmu. Na te 5 dni zaplanowaliśmy z Tatą odwiedziny w 4 miejscowościach, przemierzenie setek kilometrów autem i zaczerpnięcie maksymalnej ilości wrażeń. Okazało się jednak, iż podróże z perspektywy rodzica wyglądają nieco inaczej, i tak oto życie i my sami zweryfikowaliśmy naszą wycieczkę do 2 miejscowości, 3 hoteli, miejsc raczej wyludnionych niż tłocznych, i nieprzyzwoitej liczby zjedzonych Croissantów :). Gdybyśmy chcieli podążyć za pierwotnym wycieczkowym planem, wrócilibyśmy z naszych wakacji potwornie zmęczeni, a przecież nie taki był ich cel.

Bardzo ważne w regeneracyjnych planach jest świadomość co nam daje wypoczynek. Zaakceptowanie swojej obecnej normy i uważność w obserwowaniu siebie, by w porę zoorientować się czy nasze wakacje, lub chwile relaksu nie przeobrażają się w kolejny życiowy obowiązek.

Jako Matka zrozumiałam, że mam teraz czas, kiedy bardziej moje ciało i umysł odświeża leniwie pita kawa na zacisznym tarasie niż spotkanie w tłocznej kawiarni, które kiedyś przecież uwielbiałam. Lepiej robi mojemu akumulatorowi delikatny pilates niż energiczny aeroboks, który był moją wielką miłością. Moje baterie lepiej regeneruje wylegiwanie się w jesiennym słońcu niż jogging, który kiedyś był moim ulubionym dopalaczem. Wiele się zmieniło we Mnie, wiele się zmieniło wokół mnie, musiałam być uważna by to zauważyć, musiałam być silna by działać w zgodzie ze sobą i zaakceptować te zmiany. 

Pamiętaj Kochanie, że by dobrze żyć, trzeba dawać sobie czas na regenerację. Pamiętaj, też, że by dobrze się zregenerować trzeba się uważnie wsłuchiwać w siebie a nie w zewnętrzny zgiełk. Pamiętaj, że dobry wypoczynek nie musi być modny, tylko skutecznie koić ciało, emocje, ducha i umysł. Wreszcie pamietaj, że to co Ci dawało wytchnienie wczoraj, nie musi tego robić dzisiaj, dlatego nie wahaj się na bieżąco weryfikować swoich planów.

Pięknych chwil relaksu Kochanie, dawaj sobie prawo do wypoczynku, zawsze, gdy Ci  go potrzeba. 

Kocham Cię, zrelaksowana, nasycona podróżami i gotowa na naszą codzienność Mama.



poniedziałek, 22 września 2014

Przemiana....


Dzisiaj Iduś jak zawsze wybrałyśmy się na spacer. Taki zwyczajny, osiedlowy, wyciszający by zapewnić Ci jak najlepsze warunki do drzemki.


I na tym naszym spacerze o mały włos nie rozjechałyśmy Twoim "bolidem" gąsiennicy. Na jej i nasze szczęście w porę ją zauważyłam i ominęłam patrząc jak nareszcie osiaga kres swojej wędrówki, czyli upragniony skrawek trawnika.

Wtedy dotarło do mnie, kilka ważnych rzeczy dotyczących wszelkich przemian.

Po pierwsze zrozumiałam, iż choć na wszystkie gąsiennice czeka w ich życiu niemała liczba zasadzek (wózki, ludzkie buty, zwierzęta i inne warunki środowiskowe) to ród gąsiennic i ród motyli ma się całkiem nieźle i pomimo przeciwności losu daje sobie radę.

Po drugie patrząc na mozolną wędrówkę gąsiennicy do trawnika zdalam sobie także, sprawę, że  każdy cel, każda zmiana, jest okupiona wysiłkiem i wyjściem poza strefę komfortu - wszak chodnik komfortowym środowiskiem dla gąsiennicy nie jest a jednak musiała ona go pokonać by wreszcie rozkoszować się kawałkiem trawy.

Po trzecie zobaczyłam bardzo wyraźnie, iż dokonując zmiany zawsze nieuchronnie zmienia się swoje środowisko a przynajmniej punkt patrzenia na nie i zawsze oprócz tego, że coś się zyskuje, to z czymś się również trzeba pożegnać.  Choćby taka gasięnnica dostając motyle skrzydła, na zawsze zmienia już punkt odniesienia, sposób odżywiania, z innej perspektywy ogląda świat. Dostała skrzydła ale już nie ma zdolności czołgania. Jak Ktoś chce być szczupłym, a nie ma dobrej przemiany materii, to traci odrobinę beztroski w kwestii jedzenia i picia, ale za to zyskuje zdrowie i sprawniejsze ciało. Konsekwencje zmiany mogą być przyjemne i nie, trzeba się na nie dobrze przygotować i być ich świadomym.

Po czwarte patrząc na małą gąsiennicę zrozumiałam też, że dobrze jest się rozkoszować samą drogą, i akceptować swoją obecną normę. Założę się, iż spotkana przez nas gąsiennica nie rozpaczała nad tym, iż jeszcze nie jest motylem, tylko jak najlepiej starała się przeżyć gąsiennicowe chwile, ciesząc się wilgocią, trawą i ziemią. Akceptacja "swojej  normy" to najlepszy fundament do zmiany. 

Jeśli staniesz w prawdzie i nazwiesz rzeczywistość zastaną, czyli fakt, że jesteś gąsiennicą, to dopiero wtedy wzbijesz się w powietrze jako motyl - wszak udając ślimaka w motyla się nie zmienisz, bo tylko będąc gąsiennicą masz tę moc.

Po piąte świat jest cudny Iduś. A gasiennice w swojej formie równie piękne jak motyle. Dlatego na spacerach otwieraj szeroko zmysły i chłoń piękno i wiedzę, którą daje nam natura.

Kocham Cię, Mama.





czwartek, 11 września 2014

Bądź turystą....


Dziś Iduś chcę Cię zaprosić do zabawy, która polega na tym, by przez jeden dzień w tygodniu, tak na dobry początek oczywiście, spróbować być turystą we własnym domu, własnym mieście, własnym życiu. Spytasz dlaczego? Otóż już śpieszę Ci wyjaśniać. 

Jak będziesz starsza pewnie sama z łatwością odróżnisz mieszkańców miasta od turystów. 

Ci pierwsi poruszają się po mieście pewnie acz smutno, prawie nie wyglądają z okien autobusów wbijając nos w książki lub ucinając sobie drzemki, często też się gdzieś śpieszą i pędzą na oślep. Ci drudzy chodzą wolniej, co chwila zerkając na mapę, by się nie zgubić, a oczy mają pełne zachwytu dla mijanych uliczek, kawiarni, sklepików, parków i budowli.

Ci pierwsi są zawsze myślami gdzieś indziej, Ci drudzy są osadzeni w tu i teraz i są bardzo uważni. 

Ci pierwsi skupieni są na obowiązkach i wplatają w swój język dużo "muszę", Ci drudzy wciąż szukają radości i przyjemności, wciąż czegoś "chcąc".

Ci pierwsi często beznamiętnie spożywają w pośpiechu posiłki i piją byle jak kawę, Ci drudzy bardzo uważnie wybierają miejsce gdzie zjedzą a potem radośnie poznają nowe smaki i cieszą się zapachami.

Ci pierwsi chodzą na pamięć, nie widząc nic po drodze, Ci drudzy patrzą na znaki, tablice, budynki by zapamiętać każdy szczegół.

W oczach tych pierwszych bardzo często widać marazm,w oczach drugich zachwyt.

Dlatego spróbuj choć raz w tygodniu bawić się w turystę w swoim życiu. Świeżym spojrzeniem popatrz na swój dom i będących tam ludzi, uważnie wybierz kubek w którym wypijesz herbatę do śniadania, jadąc do szkoły czy pracy patrz na to co za oknem autobusu czy auta i odnajdź w tym piękno. Szukaj w tym dniu radości i przyjemności. I zerknij na swoją mapę i drogowskazy, żeby sprawdzić czy na pewno jesteś tam gdzie chcesz. 

Uwierz mi, na słowo, że ta zabawa bardzo pomaga w byciu tu i teraz i w odnajdywaniu zachwytu i swojej drogi. :)

Kocham Cię, Mama


wtorek, 9 września 2014

Wszystko jest w Nas....My jesteśmy Wszystkim...



„Wszystko jest w nas. Wszystko, czego potrzebujemy, nosimy ze sobą.”
Jacek Walkiewicz


Wczoraj dzięki Twojej Chrzestnej poznałam piękną opowieść, o której muszę koniecznie Ci opowiedzieć, zwłaszcza w kontekście filmiku, który obejrzałam dziś na portalu społecznościowym. Film jest krótki, ale bardzo mocny w swym przekazie i pokazuje jak destrukcyjnie na człowieka wpływa obsesyjne dążenie do pięknego ciała poprzez poddawanie się operacjom plastycznym. Nie wiem jak będzie w czasach, kiedy będziesz starsza, ale obecnie ludzie mają wręcz  obsesję na punkcie "piękna" a przynajmniej większość z nich. Ta gorączka niestety łatwo się udziela, jak choroba wirusowa, o czym przekonałam się kiedyś sama, kiedy miałam ochotę przerwać oglądanie jednego z filmów, dlatego, że uwaga: uroda bohaterki do mnie nie przemawiała. Na szczęście miałam wtedy już jakiś wgląd w siebie, co spowodowało, że w głowie zapaliła mi się ostrzegawcza lampka a film niejako wbrew temu głosowi obejrzałam. Nie żałował swej decyzji, bo był bardzo ciekawy a w miarę jego trwania bohaterka coraz bardziej mi się podobała - jej wnętrze mnie zachwyciło. Zrozumiałam też, że przyda mi się "sprzątanie" mojej podświadomości z niepotrzebnych "prawd", które w wyniku moim złych wyborów pozwoliłam sobie włożyć do głowy.


Wracając jednak do bajki, którą opowiedziała mi Twoja Chrzestna. Pochodzi ona z jednej z książek Osho i opowiada o tym jak pewnego dnia stara kobieta szukała czegoś na drodze. Mijający ją wędrowcy zlitowali się nad nią i postanowili jej pomóc. Zapytali ją więc czego tak uporczywie szuka. Okazało się, iż kobieta szukała igły. Długo już trwały ich wspólne poszukiwania, bo droga była rozległa, więc w końcu wędrowcy zapytali staruszkę czy jest w stanie choć trochę określić położenie igły, czy wie gdzie igła mniej więcej może się znajdować. Na co Staruszka odpowiedziała, że i owszem wie, gdzie jest igła - igła jest w jej domu. Możesz sobie wyobrazić zdziwienie wędrowców, kiedy usłyszeli tę odpowiedź - oni po prostu byli w szoku i zapytali, czemu szukają igły na drodze, skoro ono leży gdzieś we wnętrzu domu, na co kobieta odpowiedział, że szukają jej tutaj, bo w domu nie ma światła.

Dziwna logika nieprawdaż? Aż się chce śmiać przez łzy z rozumowania staruszki. Jednak w codziennym życiu bardzo często postępujemy jak ona i nie widzimy w tym nic nielogicznego.

Ilu to ludzi ma przekonanie, że miłość przyjdzie do nich z drugim człowiekiem: partnerem, dzieckiem, przyjacielem, kiedy tak naprawdę jedynym sposobem na odnalezienie miłości jest odszukanie jej w sobie? 

Ile to osób dało sobie wmówić, że jedyny i najlepszy sposób na dobre poczucie własnej wartości to kupienie go w sklepie podczas premier kolekcji letnich i jesiennych lub u chirurga plastycznego poprzez oddawanie się coraz to nowym zabiegom?

Ilu z Nas zaczyna naprawiać świat, związki od naprawiania innych nie siebie?

Ilu z Nas myśli, że przyczyna ich problemów tkwi w świecie nie w nich samych?

Jestem skłonna pokusić się o odpowiedź, że wielu.....

A przecież jest to tak samo nielogiczne jak szukanie zgubionej w domu igły na drodze, dlatego, że w domu nie ma światła....

Wszystko co potrzebne do zmiany Siebie, swojego życia i świata wokół mamy w sobie Iduś. Czasem w naszych wnętrzach brakuje tylko światła, ale z tym można sobie poradzić. Na świecie jest wielu mądrych ludzi i wiele mądrych książek dzięki, którym do naszych serc możemy wnieść sami mały płomyczek, który z czasem przybierze na sile.




My mamy moc zmieniania naszych nawyków a tym samym charakterów i całego naszego życia. My nosimy w sobie szczęście, miłość, dobro, piękno. Czasem tylko to wszystko jest przykryte kurzem, splątane "złymi nawykami" i dlatego nie ma tam światła. Steven Covey twierdzi, iż do zmiany nawyku potrzebna jest świadomość, sumienie, wyobraźnia i wola. Ta pierwsza pozwala nam "zapalić lampkę ostrzegawczą", która jest sygnałem, że coś jest nie tak. Sumienie jest głosem, który pozwala nam odróżniać światło od ciemności. Wyobraźnia pomaga nam pozyskać pomysły jak zdobyć światło i znaleźć to czego szukamy a dzięki woli codziennie w tym  nowym duchu możemy wybierać i działać.

Wszystko jest w Nas. My jesteśmy wszystkim... Dlatego nie szukaj nigdy "igły" na zewnątrz Kochanie, tylko w Sobie. Jeśli nie ma w Tobie światła to je zapal, a nim to zrobisz adoptuj wzrok do ciemności i szukaj troszkę po omacku, ale szukaj tam gdzie możesz znaleźć. Światła nikt Ci nie może oddać, Ty sama musisz je w sobie zapalić.


Wszytko co piękne, dobre, ważne nosisz w sobie. Szczęście jest w Tobie, Światło jest w Tobie, Miłość jest w Tobie. Ty Jesteś Pięknem, Ty Jesteś Dobrem, Ty Jesteś Ważna, Ty Jesteś Szczęściem,Ty Jesteś Światłem, Ty Jesteś Miłością! Nigdy o tym nie zapominaj.


Kocham Cię, Mama




czwartek, 4 września 2014

Pozytywne nastawienie kontra rzeczywistość....:)


W każdym swoim liście Kochanie próbuję Cię zachęcić, do pozytywnego myślenia. Do tego byś między swoje nawyki włożyła poranny uśmiech, pobudzanie serca do  odczuwania wdzięczności, pozytywne nastawienie i wyczulenie umysłu na to co wokół piękne i dobre. Dlaczego? Bo moje doświadczenie, moje badania przeprowadzone na żywym organiźmie jakim jestem ja sama pokazują mi, że tak jest prościej, piękniej, ciekawiej, lepiej i spokojniej.



Nie byłabym Sobą, gdybym nie odwołała się do praktyki. Zatem o to przykład. Wczoraj dzień był bardzo intensywny: Twój Tato przygotowywał się do ważnego spotkania, ja dopinałam ostatnie szczegóły związane z moimi warsztatami a na to wszystko nałożyła się codzienność, czyli przygowywanie posiłków, zmywanie no i najważniejszy i najpiękniejszy element naszej rzeczywistości czyli opieka nad Tobą. Jak zwykle Iduś poszlaś spać po 22:00 a my jeszcze długo w nocy siedzieliśmy nad swoimi zadaniami. To wszystko wpłynęło na nasze dzisiaj. Nie wiedzieć czemu Ty kochanie wstałaś dziś o 2 godziny wcześniej niż zwykle, Twój Tato pobiegł na spotkanie a Ja zostałam sama z Twoim marudnym nieco nastrojem, stosem naczyń z dnia poprzedniego i lekkim nieładem w domu. Do tego wszystkiego w zaspaniu wysypałam niechcący pół torebki Twojej ryżowej kaszki robiąc jeszcze większy bałagan. Normalnie taki dzień byłby pewnie katastroficzny i godziny upływałyby mi w wisielczym nastroju a Ja sama szukałabym dziury w całym i winnego takiego stanu rzeczy. Ale okazuje się, że warto czytać poradniki, warto inwestować czas w rozwój osobisty i warto w życie wdrażać nowe pozytywne nawyki. 


Po pierwsze kiedy już stałam w kuchni nad tzw."rozlanym mlekiem" a Ty marudkowałaś, włączyłam za radą Stevena Coveya przycisk pauzy :) co oznaczało dokładnie tyle, że "wyspokojniłam" umysł, "uczesałam" myśli i  z punktu "Złośnica" wróciłam do punktu "Człowiek dystansu". Trwało to może kilka sekund, ale bardzo mi pomogło. 

Potem utuliłam Ciebie, zapewniłam Ci ciekawe, atrakcyjne zajęcie i wzięłam się za wygładzanie rzeczywistości.

W tym pomogła mi Pani Iwona Majewska - Opiełka, która wyjaśniła mi w jednej ze swoich książek czym różni się bycie szefem od bycia liderem i co to jest działanie w obrębie własnego wpływu. Ja chcę być liderem stąd odłożyłam na bok myśli prowadzące mnie w kierunku szukania winnego tej sytuacji na rzecz działania i poszukiwania rozwiązań.

Dzięki temu w niecałą godzinę pozmywałam, posprzątałam i nastawiłam obiad a teraz podczas Twojej drzemki mam czas na kawę, tafelek gorzkiej czekolady i pisanie posta. 

I wiesz co ten dzień nie jest katastroficzny, jest piękny, bo uświadomił mi, że to w co wierzę, do czego wszystkich namawiam jest empirycznie doświadczanym faktem i naprawdę działa.


Głęboka świadomość, wgląd we własne myśli i uczucia a także praca nad wprowadzeniem do swojego życia dobrych pozytywnych nawyków skutkują dobrą, pozytywną, codziennością.



Jeśli moje doświadczenie Cię nie przekonuje Iduś sięgnij do badań tych, którzy psychologią pozytywną zajmują się profesjonalnie.

W 2007 roku Foster i Lloyd zachęcali swoich klientów by zastosowali pewne techniki celem zwiększenia poziomu ich zadowolenia z życia. Zadaniem tych osób miało być: dbanie o doświadczanie emocji pozytywnych poprzez kontakty z rodziną, przyjaciółmi i oddawanie się ulubionym czynnościom, a także nauczenie się identyfikacji, i nazywania przykrych stanów psychicznych. Według relacji badaczy zastosowanie tych i jeszcze kilku innych technik zaskutkowało "wzrostem energii i entuzjazmu"i lepszemu wglądowi w stany emocjonalne ich klientów.


Inny badacz (Fordyce) wziął pod lupę młodzież  i zaproponował studentom collegu by byli zajęci i aktywni i zaczęli spędzać czas z ludźmi. W badaniu kontrolnym okazało się, że poziom subiektywnie odczuwanego przez badane osoby szczęścia wzrósł i utrzymywał się na wyższym poziomie przez okres od 9 do 18 miesięcy po interwencji.

Emmons prosił swoich pacjentów by przez 10 tygodni raz na tydzień opisywali przynajmniej 5 rzeczy za które mogą odczuwać wdzięczność. Po zakończeniu badania okazało się, ze w porównaniu z grupą kontrolną osoby te były bardziej optymistyczne, przeżywały więcej pozytywnych stanów emocjonalnych, czuły się lepiej, i miały bliższe i lepsze relacje z ludźmi.



Badań jest więcej nie sposób przytoczyć ich w jedym liście :). Wniosek z nich jeden:


pozytywne nawyki, "pozytywna tablica" o której już pisałam to coś co naprawdę działa.

Dlatego życzę Ci Iduś byś przeżywała swe życie w pozytywnym duchu.

Kocham Cię mocno, Twoja szczęśliwa mimo małych uciażliwości życia Mama :)


P.s. na niewyspanie mam Ciebie, Twój uśmiech i kawę,

na Twoje marudzenie porcję przytulania, radosną muzykę i żel na dziąsełka,wszak to   pewnie ząbki,

na stos naczyń w zlewie plan zakupu zmywarki

a dla regeneracji ciała i ducha spacer, książkę, nasz balkon w słońcu i wcześniejszy powrót Taty z  pracy :).



      To my wyznaczamy rytm naszym dniom :)

      Całusy :)


poniedziałek, 1 września 2014

Mądrość Czarownicy....




Kocham oglądać bajki z perspektywy osoby dorosłej :). To tak jak patrzeć na miasto w którym się mieszka z lotu ptaka - niby widzi się wciąż to samo a jednak jakoś inaczej. Wczoraj Iduś Twój Tato i wytwórnia Walta Disneya sprawili mi miłą niespodziankę na wieczór :). Film "Czarownica" zachwycił mnie baśniowym światem i ukrytą pod płaszczem bajki mądrością.

"Czarownica" to historia o Śpiącej Królewnie opowiedziana inaczej, piękniej, mądrzej po prostu zachwycająco.

W filmie scenarzyści postanowili poświęcić czas Złej Wróżce. W oryginale ta postać jest potraktowana po macoszemu - przychodzi na chrzciny Królewny ze złym darem wiecznego snu, z którego zbudzić ją może tylko pocałunek prawdziwej miłości, i znika. Prawie nikt się nie zastanawia czemu Wróżka jest zła, skoro powszechnie wiadomo, że wróżki są dobre, i jaki ma powód, by rzucać takie zaklęcie. Tymczasem w "Czarownicy" scenarzyści pokazują to o czym już kiedyś Ci pisałam, czyli to, że zło rzadko kiedy bierze się znikąd a częściej jest wynikiem niespełnienia, cierpienia i zranionych uczuć. To pierwsza lekcja jaką scenarzyści fundują widzom.

Pięknie też ilustrują to, iż przemiana serca jednej osoby wpływa na całe otoczenie, cały jej świat. I tak z  mrocznym sercem pojawia się mroczna, smutna rzeczywistość dookoła, zaś z dotykiem miłości jasność, uśmiech i całe piękno świata.

W filmie widać też to o czym często zapominamy, że zło i nienawiść godzą ostatecznie najbardziej w tego, kto nosi je w sercu i kto je zadaje. To ważna lekcja i przypomnienie, by swoje serce mieć pod stałym monitoringiem i uważnie przyglądać się uczuciom jakie w nim pulsują i czynom z tym związanym.

"Czarownica" jest też świetną lekcją pokory dla ludzi dążących do sukcesu, bo pokazuje, iż władza zdobyta podstępem i okupiona nieczystym sumieniem daje tylko splendor, nie daje zaś prawdziwego spełnienia i poczucia szczęścia, dlatego ostatecznie prowadzi do upadku. Sukces smakuje tylko wtedy, gdy na niego uczciwie i ciężko zapracujemy i choćbyśmy nie wiem jak chcieli, to nie ma tu drogi na skróty.

Pokochałam tę bajkę też za piękną ilustrację relacji parnerskiej czy przyjacielskiej. Autorzy scenariusza pokazali, iż wchodząc w relację, zawsze odsłaniamy odrobinę siebie, stajemy się niejako nadzy w swojej słabości przed drugim człowiekiem i oddajemy się w jego ręce. Smutnym obrazem zwrócili też uwagę, że związek to zawsze równanie z dwoma niewiadomymi, którego wynik jest uzależniony od obu partnerów. Dlatego to jedyna sytuacja, kiedy pomimo pracy na najwyższym poziomie własnych możliwości i tak można ponieść klęskę, bo "My" zależy nie tylko od działań "Ja" ale także od tego co zrobi równie wszechmocne "Ty".

"Czarownica" to jednak nie opowieść o klęsce, trudnościach, nieuczciwości i rozczarowaniu. "Czarownica" to opowieść o uzdrawiającej mocy prawdziwej miłości, która czasem przychodzi do nas w zaskakującej  i nieoczywistej postaci.


Zachęcam Cię Iduś do obejrzenia tej bajki. Życzę Ci byś każdego dnia umiała znaleźć wokół siebie dowody na to, że miłość istnieje. Życzę Ci byś czuła moc prawdziwej miłości, by wypełniała Ona Twoją codzienność i nadawała kolor Twojemu światu.

Kocham Cię mocno i prawdziwie, Mama

wtorek, 26 sierpnia 2014

plus czy minus, czyli rzecz o tym, że nie ważny jest znak emocji i uczuć, ważne jest co z nimi zrobisz....


Nie wiem Iduś czy kiedyś ich doświadczysz, ale jeśli tak to chciałam Ci napisać jak się z nimi obchodzić, by były dla Ciebie źródłem inspiracji a nie zmartwienia i niemocy. A mówię tu o uczuciach tzw. negatywnych. Choć moim zdaniem uczucia nie są negatywne, są mniej lub bardziej dla nas przyjemne i owszem mogą doprowadzić do negatywnych lub pozytywnych skutków, ale same w sobie, moim zdaniem oczywiście, mają ładunek przyjemnościowy lub nie, po prostu. 

Skąd taki wniosek? Otóż na przestrzeni lat zdarzało mi się obserwować ludzi, którzy odczuwali tzw. uczucia "pozytywne" np. miłość, ale robili z tego fatalny w skutkach użytek, jak również zdarzało mi się widzieć tych, którzy czuli tzw. "negatywną" zazdrość i dzięki samoświadomości i głębokiemu wglądowi w świat swoich emocji i myśli, przekłuli to na bardzo pozytywne działanie. 

Zatem dla mnie  np. zazdrość to uczucie, nie negatywne a nieprzyjemne, które bez samoświadmości i wglądu  w siebie faktycznie może w życiu nabalaganić. Jednak przy spokojnej ocenie sytuacji i głębokiej refleksji zazdrość, może być także inspiracją do zmiany lub pozytywnego działania.

Po pierwsze by uczucia także te nieprzyjemne wykorzystać w życiu ku zmianie na lepsze, trzeba je zidentyfikować. A więc trzeba mieć świadomość, że to co czuję, to co myślę, to jeszcze nie ja, i trzeba się temu uważnie na co dzień przyglądać i nazywać. Spytasz jak to, to co myślę i czuję to nie ja? A tak właśnie Kochanie, wszak masło jest ze śmietany a śmietaną nie jest i nikt co do tego wątpliwości nie ma. I nie ważne jest czy jest ono smaczne czy nie ważne jest to czy Ty je zjesz. Tak samo jest z naszymi uczuciami i myślami, ona są częściami składowymi nas, ale nami nie są, choć nieustannie nam towarzyszą. I to czy są przyjemne czy nie to sprawa drugorzędna, znacznie ważniejsze jest to co Ty z nimi zrobisz.

Dlatego by dobrze sobie radzić ze swoimi uczuciami i wyrażać je w taki sposób jak tego chcemy, jak również wykorzystywać je dokładnie do takich działań jak potrzebujemy, po pierwsze musimy wiedzieć, że one w nas są, ale nie są nami, i to one od nas zależą a nie odwrotnie. Po drugie musimy się im przyglądać, nauczyć się je rozpoznawać i nazywać.

Kiedy już wiesz, że uczucie to nie Ty, wiesz jaki ma ładunek emocjonalny, jaka jest jego siła i potrafisz je skatalogować w swoim słowniku, to jest to pierwszy krok do tego, by je wyrazić tak jak tego pragniesz, i zrobić z niego użytek taki jakiego potrzebujesz.

Praktyczny przykład:

Jeżeli czujesz o coś/kogoś  np. zazdrość. To możesz po pierwsze uświadomić sobie, że ta "zazdrość" nie jest Tobą, ale jest Twoja i nie ma na nią wpływu człowiek, ktorego rzeczy lub inne atrybuty są przedmiotem Twojej zazdrości. Ja zawsze w takiej chwili chcąc wyzbyć się nieprzyjemnych emocji z tym związanych wypuszczam w świat jakąś dobrą myśl do tego Kogoś, wszak nie On zawinił, więc siebie staram uwolnić od nieprzyjemnego "nielubienia" danej osoby a ją od mojej złej energii. Potem odpowiadam sobie na pytanie czego/kogo zazdroszczę, bo Ono jest kluczem do wiedzy o moich pragnieniach i potrzebach. Kiedy już to wiem, zamiast trwonić czas na bezproduktywne plotkowanie o danej osobie, użalanie się nad sobą i wysyłanie pretensji do świata, skupiam się na swoich pragnieniach i myślę nad strategiami ich realizcji, na takim poziomie na jakim mogę to zrobić już teraz.

Kiedy tak postępuję z nieprzyjemną dla mnie zazdrością, skutkuje to tym, że coraz mniej jest jej w moim życiu, a coraz więcej spełnienia.

Dlatego wsłuchuj się w siebie Kochanie, nazywaj wszystkie uczucia, także te, które są Ci przykre i pomyśl jaką niosą one dla Ciebie lekcje a potem pilnie ją odrób. I pamietaj, że to Ty masz we wladaniu emocje i mysli a nie one Ciebie. Dlatego korzystaj umiejętnie z tej możliwości bycia liderem własnego Ja i kieruj nim w takim kierunku w jakim pragniesz iść.

Kocham Cię mocno, Mama