sobota, 26 kwietnia 2014

O czystości języka


Do napisania tego listu do Ciebie, skłoniała mnie Córeczko pewna rozmowa którą prowadziłam ostatnio na portalu społecznościowym.

Rozmowa ta dotyczyła religii. Początkowo wyglądała niewinnie, więc postanowiłam zabrać w niej głos. Ktoś z mojego rodzinnego miasta pytał w jaki sposób można dokonać apostazji, czyli wystąpienia z Kościoła Katolickiego. Jako, iż Ja jestem wierząca a Twój Tato nie, i temat ten nie jest nam obcy, postanowiłam pomóc osobie, która pytała i podzielić się informacjami, które na ten temat posiadam. Niestety pod jej wpisem z czasem zaczęło się robić niezwykle "ponuro". Mocne słowa, które wyglądąły do mnie z liter kolejnych wpisów, dały mi do myślenia. Nie spodziewałam się ich, tym bardziej, że w naszym domu o religii rozmawia się spokojnie z pewną otwartością na to co dla nas inne i nieznane. I choć Ja i Tata nie mamy tego samego wyznania, to mamy podobne wartości, wśród, których jest szacunek dla rozmówcy, nawet jak ma on inne zdanie, niż to, które reprezentujemy i pewna higiena języka, którego używamy.

Język, którym posługiwali się niektórzy uczestnicy rozmowy był naprawdę dla mnie trudny, bo bardzo daleki od tego, którym ja próbuje się posługiwać na co dzień. Celowo użyłam słowa "próbuje", bo jak wiadomo wszyscy czasem upadamy i mamy chwilę słabości, jednak chodzi o to, by wbrew tym upadkom próbować i ciągle od nowa dążyć do doskonałości.

Wracając do języka. Próbowałam przekazać jednemu z uczestników rozmowy, który jak na mój gust używał  za mocnych słów, mocnych i pełnych nienawiści  między innymi takich jak "katole" zamiast "katolicy", "wydalam" zamiast "mówię", "dziwne"  zamiast "inne" itp., że słowa mają moc i warto zwracać uwagę jak się je dobiera. Warto wiedzieć jakie jest ich znaczenie i co ze sobą niosą. Niestety nie zrozumiał On moich intencji i stwierdził, iż się "czepiam".

Dumna byłam z siebie w tej polemice Córeczko, ponieważ nie pozwoliłam wyprowadzić się z równowagi i na przekór ataków ze strony współrozmówcy byłam miła, grzeczna i spokojna. Dumna byłam, bo jak napisała kiedyś moja znajoma Emilka, "Panować nad sobą to największa władza". Ja wtedy panowałam, ale nie tylko pozornie, tylko prawdzwie miałam spokój w sercu i pewną dozę tolerancji dla inności tego Pana.

Tolerancję miałam, jednak, "ponury" i "złowieszczy" wydał mi się świat, który krzyczał do mnie z jego wpisów.

Odetchnęłam z ulgą kiedy postawiłam kropkę w ostatnim kierowanym przeze Mnie do Niego wpisie. Odetchnęlam z ulgą, że nie mam Go w gronie rodziny, czy bliskich znajomych. Odetchnęłam z ulgą, że moi bliscy i ja sama mówię pięknym jasnym i czystym językiem, który zdecydowanie bardziej kojarzy mi się z językiem miłości czułości niż nienawiści.

Według mnie Iduś język ma moc. Jest ogromna różnica pomiędzy emocjami jakie niosą ze sobą słowa: "Mama" a "Stara", "inny" a "dziwny", "gruby" a "pulchny", "upośledzenie" a "specjalne potrzeby edukacyjne", "muszę" a "wybieram", "żreć" a "kosztować" ... brr aż się muszę otrząsnąć z niektórych napisanych przeze mnie słów.

Język ma moc Iduś, warto więc decydować co się w nim znajdzie.

Ja Córeczko "kosztuję" a nie "żrę" ciasto do popołudniowej kawy, bo czuję się wtedy jakbym jadła królewski deser.

"Dzielę się dobrym słowem" i "mówię", a nie "wydalam", bo wówczas mam poczucie mocy i doniosłości wymiany myśli z ludźmi.

Jestem "Kobietą" a nie "Babą" bo w słowie kobieta oprócz siły zawarta jest także dojrzałość, szacunek i delikatność.


"Wybieram" a nie "muszę", bo w słowie wybór zawarta jest pewna wolność i odpowiedzialność.

Za słowami idą konkretne emocje, działania i znaczenia, więc warto dbać o słowa, którymi się otaczamy w świecie myśli i mowie.


Mam poczucie, że w parze z dobrym słowem idzie dobre, jasne, szczęśliwe i harmonijne życie, którego z całego serca Ci życzę.

Kocham Cię, Mama

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz