niedziela, 8 lutego 2015

Francuskie lekcje - elegancja i szacunek do siebie na straży zdrowego ciała


Skoro już rozpoczęłam francuskie wspomnienia, to nie pozostaje mi nic innego jak kontynuować ten temat w naszych listach Kochanie. Tym bardziej, że dostałam pytanie od jednej z osób, która poświęca czas i czyta tą moją matczyną korespondencje o kwestie wagi i utrzymania ciała w formie. Nie sposób odpowiedzieć na to pytanie bez zahaczania o mój pobyt we Francji, gdzie można  powiedzieć  wszystko się zaczęło :)

Na wstępnie od razu napiszę, że nie mam ciała modelki Viktoria Secret, a nawet do takiego nie dążę, więc rady, które w tych francuskich lekcjach odnajdziesz nie pomogą Ci Iduś, osiągnąć ciała z okładki, ale na pewno pomogą Ci złapać równowagę w swoim ciele, sprawią, że będzie Ci w nim wygodnie, i że nie będzie ono tematem numer jeden do rozmów z samą sobą w Twojej głowie, czy też z Twoją przyjaciółką. Jeśli weźmiesz sobie do serca to co napiszę, ciało będzie po prostu ciałem, będzie żyć w harmonii z Twoją duszą i nie będzie Ci przesłaniać ważniejszych życiowych kwestii.

W zaprzyjaźnieniu się z moim ciałem pomógł między innymi mój pobyt we Francji i obserwacja sposobu bycia Francuzów. Mogę zupełnie szczerze napisać,  ze to chyba oni nauczyli mnie jak jeść i sprawili, że jedzenie przestało zaprzątać moją głowę.

Pamiętam swój pierwszy wieczór po przylocie w domu mojego znajomego Patryka, kiedy zasiedliśmy dosyć późno do kolacji. Kiedy zobaczyłam suto zastawiony stół i kilka dań, łącznie z deserem, które mieliśmy za chwilę zjeść, to dosłownie się załamałam (byłam wtedy na permanentnej diecie), modląc się w duchu by ilość jedzenia była podyktowana jedynie chęcią uczczenia mojego przyjazdu nie zaś ich normą. Jak się jednak później okazało, nie była to żadna feta na  moją część a ich zwykła kolacja. 

Dziwnym jednak trafem podczas mojej kilkumiesięcznej wizyty u Domitill, Patryka i ich rodziny, mimo suto zastawionego stołu, nie tylko nie przytyłam, ale schudłam i co więcej przez pierwsze dwa tygodnie mojego pobytu zwyczajnie czułam ssanie w żołądku, który najwyraźniej domagał się jedzenia. Jak to możliwe zapytasz? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosto, jeśli refleksyjnie spojrzy się na sposób odżywiania Francuzów.

Pierwszym strażnikiem ich wagi o którym dziś napiszę jest elegancja. Francuzi lubią piękno i jakość. Lubią karmić głowę mądrą książką, czy filmem, lubią pięknie mieszkać  i lubią pięknie się w sobie czuć. No a sama powiedz, czy można pięknie wyglądać jedząc w  biegu, przebierając nogami i wpychając do buzi popiesznie jakiś tzw fast food? Moim zdaniem nie.

Dlatego za  jeden z ważniejszych dietetycznych nawyków Francuzów uznałam nie podjadanie. Moje ssanie w żołądku podczas pierwszych tygodni pobytu wynikało z tego, iż wcześniej cały czas podjadałam. A to jabłuszko, a to gruszeczka, a to sucharek a to rogalik...no jednym słowem tuż po skończonym śniadaniu coś tam sobie brałam na ząb. Tymczasem w domu mojego znajomego Patryka nikt nie jadł, pomiedzy wyznaczonymi porami posiłków. Nikt nawet nie zaglądał wtedy do kuchni, chyba, że po szklankę wody. Co więcej mam wrażenie, że cała Francja nie podjada. Świętokractwemy byłoby wyjąć bułkę we francuskiem metrze czy autobusie. Owszem Francuzi umilali sobie podróż lekturą, słuchaniem muzyki, czy rozmową ze współtowarzyszem, ale nigdy, przenigdy nic nie przegryzali. Był to dla mnie duży szok, po warszawskim metrze wypełnionym zapachem zapiekanek i słodkich drożdżowych bułeczek. Uwierz lub nie Iduś, ale przez mój cały kilkumiesięczny pobyt nie widziałam podjadającego Francuza. Co więcej jedynych jedzących coś Francuzów widywałam przy stole.

W domu mojego przyjaciela nikt nie jadł przed telewizorem, w łóżku czy w jeszcze jakimś innym dziwnym miejscu. Posiłki miały swoją stałą porę i gromadziły domowników przy kuchennym stole a było ich dokładnie 4: lekkie, słodkie śniadanie, lekki lunch przygotowany w oparciu o sporą dawkę warzyw i pozostałości z wczorajszej kolacji, popołudniowa herbata z odrobiną czegoś słodkiego lub bez i oczywiście najbardziej obfity z posiłków kolacja. Francuzi albo nie znali polskiego powiedzenia "Śniadanie zjedz królewskie, obiadem podziel się z przyjacielem a kolację oddaj najgorszemu wrogowi", albo nic sobie z niego nie robili.

Francuskie śniadania wprost uwielbiałam, były cudownym początkiem dnia i dodawały mu słodyczy. Przeważnie składały się ze słodkich owsianek, albo słodkich drożdżowych chlebów z rodzynkami czy croissantów jedzonych z domowymi konfiturami. 

Potem był pyszny lunch złożny w głównej mierze z warzyw, kasz i ryb zakończony degustacją serów.

Po południu ci, którzy byli w domu pijali "angielską herbatę". 

A potem była wspaniała, ciągnąca się długo, wypełniona smakołykami i wspaniłymi rozmowami kolacja.

O posiłkach i o tych co jedli moi francuscy przyjaciele opowiem ci jednak już w następnej francuskiej lekcji, w której słów kilka poświęce umiarowi i uważności wyboru

Dziś chcę się skupić na tym jak udaje się Francuzom nie podjadać i dlaczego, bo myślę, że podjadanie to jednak spora zmora dla wielu osób.

Czemu Francuzi nie myślą o jedzeniu między posiłkami?

Po pierwsze dlatego, że przeważnie nie są na żadnej diecie cud, nie odchudzają się i nie wyrzekają smakołyków. To między innymi sprawia, że jedzenie samo w sobie nie jest przedmiotem ich myślenia. Jedzenie jest dla nich tylko i aż tym czym powinno być czyli energią dla ciała i odrobiną przyjemności dla ducha. Kochają je, ale nie obsesyjnie, dlatego zajmuje ono jedynie tyle prrzestrzeni w ich życiu ile to konieczne

Po drugie Francuzi bardzo siebie i swój czas szanują, dlatego nigdy nie dopuszczają do sytuacji, kiedy w ich dziennym grafiku nie ma miejsca na porządnie zjedzony posiłek i chodzą głodni. Pamiętam, że ja kiedyś tak zapętliłam się w życiu, i tak dużo pracowałam, że moim "czasem na posiłek" był 15 minutowy marsz odbywany z jednego miejsca pracy do drugiego. Jak się nad tym glębiej zastanowić to taka sytuacja nie jest dobra, jest wyrazem braku szacunku i miłości do siebie i złego zarządzania sobą w czasie. Na szczęście w porę zorientowałam się, że coś jest nie tak i stopniowo złapałam równowagę: zaczęłam mówić "nie" niektórym obowiązkom i wygospodarowałam sobie czas na kulturalne, eleganckie posiłki jadane przy stole, które nie tylko wpłyneły pozytywnie na moje ciało, ale i na ducha. Moja praca też na tym skorzystała, bo oddawałam się jej wówczas bardziej ochoczo i wykonywałam ją z większą pasją.

Po trzecie Francuzi nie podjadają, bo między posiłkami są zajęci nawet w leniwe weekendy. Nikt nawet w wolne dni nie zalega z nich przed telewizorem - nawiasem mówiąc w domu mojego znajomego telewizor włączano tylko w piątki, wtedy cała rodzina wybierała wspólnie jakiś film do obejrzenia. Każdy z nich ma jakąś pasję, albo szereg czynności dnia codziennego do wykonania od których nie ucieka a wręcz przeciwnie robi je z sercem i zapałem. Dlatego chcąc nie chcąc nie mają oni czasu myśleć o jedzeniu między posiłkami. Dla przykładu w weekendy między śniadaniem i obiadem, dzieci mojego znajomego biegały w ogrodzie, dorośli dość często w kaloszach szli na spacer na wzgórza, a ci którzy zostawali w domu grali na instrumentach, czytali, albo robili jakieś prace domowe. Nie było w takim porządku dnia czasu na przekąski.

Po czwarte Francuzi lubią być eleganccy, lubią piękno w każdym wymiarze jak już pisałam, dlatego przywiązują bardzo dużą wagę do tego by posiłki jeść w odpowiedniej oprawie. W tym celu pięknie nakrywają stół, przygotowują pyszne potrawy i koniecznie rezerwują odpowiednią ilość czasu na posiłek by jeść powoli, elegancko i nie pochlapać błękitnej koszuli czy jedwabnej bluzki sosem. :)


Eleganckie posiłki, w gronie miłych sercu osób, spożywane o stałych porach to jak dla mnie pierwszy sekret zdrowego ciała Iduś. 

Ważne jest jednak w tym całym nie podjadnaiu byś nie dążyła obsesyjnie do perfekcji i nie poświęcała temu za dużo uwagi w swojej głowie. Jak już ci się zdaży coś schrupać między jednym posiłkiem a drugim alboprzyjdzie ci chęć na śniadanie w łóżku, to nie jest koniec świata. Ważne jest jednak byś miala tyle miłości i szacunku do siebie i swojego ciała by wygospodarować w dziennym grafiku czas na piękny, miły ubogacający ciało i ducha posiłek.

Są kolejne zdrowe francuskie "sekrety" o których Ci niebawem napiszę, może dzięki tym listom zarażę Cię swoją miłością do Francji, pysznego jedzenia i siebie samej.

Kocham Cię, Mama








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz