środa, 25 lutego 2015

Francuskie lekcje - ruch to naturalny element życia a nie kolejny obowiązek.




Dziś Kochanie chcę Ci napisać o moim zdaniem bardzo ważnej rzeczy a mianowicie o ruchu i aktywoności fizycznej jako nieodłącznym, naturalnym elemencie życia.

Swoje dzieciństwo spędzałam głównie na wsi. Przez pierwszych 5 lat mojego życia mieszkaliśmy po prostu razem z moją Babcią a Twoją Prababcią Jasią na polskiej wsi. A potem kiedy się przeprowadziliśmy do pobliskiego miasteczka, ja i tak spędzałam tam każdą wolną chwilę. Czego nauczyła mnie wieś? Wielu rzeczy, ale dziś skupię się na jednej. Wieś nauczyła mnie aktywności i pracowitości. Wiele poranków i dni spędzałam u Babci i raczej rzadko widywałam ją trwoniącą czas przed telewizorem. Babcia Jasia zawsze była zajęta i aktywna: sprzątała, prała, pieliła grządki, zajmowała się z pasją swoimi ukochanymi kurami (do tej pory zresztą to robi), gotowała, robiła zakupy, pracowała w sadzie albo ogrodzie, często po deserze zachęcała też wszystkich w niedzielne popołudnia do spaceru. Jej dni wypełniała zupełnie naturalna aktywność fizyczna. Dawała też zupelnie rozsądnie ciału odpocząć i czasem po obiedzie ucinała sobie króciutkie regeneracyjne drzemki. Babcia Jasia nie chodziła na siłownie, nie uczęszczała na aerobik a jednak jej ciało było i jest w przyzwoitej formie. Babcia jest zupełnie sprawna, wszystkie obwiązki wykonuje sama i nadal prowadzi bardzo aktywny tryb życia. Nigdy też nie była na diecie, ani nie dążyła do figury modelek z okładki. 

Niestety licealne obowiązki, nauka i inne aktywności w pewnym momencie życia pochłonęły mnie tak, że mniej czasu spędzałam na wsi i zapomniałam troszkę o tamtejszym rytmie dnia. Jak też wiele osób przeżyłam krótki, ale czasochłonny zachwyt światem prywatnych stacji telewizyjnych. Wcześniej telewizor to były dla mnie dwa kanały, dobranocka i Pankracy. Aż tu nagle oferta z dnia na dzień się poszerzyła a ja niedojrzała do wybierania pomiędzy propozycjami programowymi wsiąknęłam troszkę w ten telewizyjny świat. Potem pojawił się jeszcze internet, który w pierwszej chwili naprawdę zaczął władać czasem moim i moich rówieśników. Można powiedzieć, że zachłysnęłiśmy się obfitością wszystkiego, która nastała po okresie ciągłego nienasycenia.

Na szczęście telewizyjno - interntowe zakochanie szybko mi przeszło, bo gdzieś w głębi duszy pozostałam wielbicielką spotkań z ludźmi i książek. Jednak pojawiła się inna trudność: okres dojrzewania i siedzący w dużej mierze tryb życia sprawił, iż wahania mojej wagi były ogromne a ja w swoim ciele nie czułam się komfortowo. 
I tak od czasów liceum poprzez cały studyjny okres testowałam na sobie cud diety, i cud treningi. Traktując jedzenie jak zło konieczne a aktywność fizyczną jako jeden z kolejnych obowiązków dnia. 

I wtedy na moje szczęście wyjechałam do Francji. Pobyt u moich francuskich przyjaciół przypomniał mi to czego już nauczyła mnie Babcia Jasia. A mianowicie, że jedzenie to prawdziwa przyjmność życia a aktywność fizyczna to jego nieodłączny, naturalny element.

Już po kilku dniach mieszkania u moich przyjaciół zoorientowałam się, iż nikt z nich nie chodzi na siłownie, ani na fitness, ani nie traktuje sportu jako kolejnego obowiązku dnia. Moi znajomi nie musieli tego robić ponieważ ich dni podobnie jak dni mojej Babci Jasi wypełnione były naturalną zajętością i ruchem. Domitil jako pełnoetatowa mama piątki dzieci, by nastroić się pozytywnie do dnia, chodziła po prostu rano na długie spacery, po których wracała pięknie zarumieniona i uśmiechnięta. W ciągu dnia również raczej nie siedziała na kanapie, tylko oddawała się licznym obowiazkom domowym, które swobodnie mogły zastępować fitness. Patryk jako, iż większość dnia spędzał w pracy, by dbać o swoje ciało po Tuluzie poruszał się głównie na rowerze i przy każdej nadarzającej się okazji oddawał się zabawom ze swoimi dziećmi: skakał z nimi na trampolinie, biegał po wzgórzach czy po prostu spacerował. Wszyscy moi fracuscy znajomi choć tak naprawdę nie uczęszczali na żadne zoorganziowane zajęcia byli aktywni i uprawiali sport. Francuzi mając do wyboru windę i schody, w zdecydowanej większości wybiorą schody, mając do wyboru spacer lub przejażdżkę autem, wybiorą spacer, a mając do wyboru telewizor lub spotkanie z przyjaciółmi, wybiorą zawsze to drugie.

We Francji przypomniałam sobie, że ruch i aktywność fizyczna to nie przykry obowiązek a jedynie naturalny element naszego dnia w dodatku taki, który może nieść ze sobą sporą dawkę przyjmności.

Od tego momentu zaczęłam znów przypominać 5 letnią dziewczynkę, którą byłam kiedyś. Dziewczynkę, która tuż po śniadaniu z radością wybiegała na spotkania swojego dnia, bo tyle ciekawych rzeczy tam na nią czekało. Dziewczynkę, która nie miała czasu rozmyślać o jedzeniu a wręcz o nim czasem zapomniała oddając się swojej pasji. Dziewczynkę, której motto brzmiało "biegać, skakać, latać, pływać, w tańcu w ruchu wypoczywać". Dziewczynkę, która nie wiedziała co to dieta, nuda, marazm.Dziewczynkę, która uwielbiała być zajęta, ale kiedy tego potrzebowała zawsze dawała sobie i swojemu ciału odpocząć. Dziewczynkę, która wiedziała co to telewizor, ale nigdy nie przedstawiał on dla niej takiej wartości, by dla niego odmówić sobie spaceru po lesie, zabaw z przyjaciółmi, czytania ksiązki na kocu w sadzie czy rozmów z Babcią. Dziewczynkę która z entuzjazmem i prawdziwą energią przeżywała każdą minutkę swojego dzisiaj.

Dobrze mi się, żyje Kochanie po obudzeniu w sobie tego dziecięcego pierwiastka :). Dzięki niemu uwielbiam przemieszczać się na rowerze lub spacerując. Cieszę się na myśl o każdej możliwości aktywności fizycznej, takiej jak wyjście na ściankę wspinaczkową ze znajomymi, poranne bieganie, jazda rowerem do pracy, chwila pluskania na basenie czy taneczny aerobik z energetyczną intruktorką. Cieszę się też na myśl o zwykłym poobiednim spacerze czy nieforsownym relaksującym pilatesie. Po obudzeniu dziecka we mnie nie forsuję juz swojego ciała. Nie zmuszam go do aktywności, tylko w naturalny sposób wplatam aktywność w swoje dni. Pozwalam sobie tez czasem, kiedy mi tego trzeba na babcine poobiednie drzemki :). Mój dziecięcy pierwiastek pozwala mi także zachwycać się każdym wschodem słońca, każdą porą roku i każdą możliwością spotkania i rozmowy z bliskimi mi osobami. Ta niesforna 5 latka we mnie sprawia, że jak nikt inny umiem się rozpływać na myśl o racuszkach Twoje Babci a mojej mamy Halinki, zatopić się w ciekawej lekturze czy skakać z radości na widok uderzających o brzeg fal morza. Dobrze jest zachować swój dziecięcy pierwiastek.

Zachęcam Cię więc byś nie zatracała tego pełnego energii dziecka, którym jesteś teraz. Byś słuchała ciała i ducha i wypełniała dni odpowiednią dawką zajętości i wypoczynku. A z kazdego obowiązku umiała wydobyć jakąś przyjemność.

Pamiętaj, że ruch to naturalny element życia, spójny z resztą układanki. Jeśli o tym zapomniesz wybierz się na wieś i poobserwuj rytm dnia ludzi tam mieszkających. 

Przytulam Cię mocno i porywam właśnie na piękny energetyczny już prawie wiosenny spacer,  kochająca Cię ogromnie Mama

P.s. czy wiesz, że już od trzech dni budzi mnie rano śpiew ptaków, wieczorem o 18 tej jest wciąż jasno i z szafy wyjęłam apaszki? To znak, że cichutko, na palcach zakrada się wiosna a to dopiero luty. :) Piękny jest świat Kochanie, ciesz się nim i swoim życiem w każdym momencie.

2 komentarze:

  1. Cudownie! to dla mnie kolejny argument po stronie "ZA" w decyzji o powiększeniu naszej dwuosobowej Rodzinki o pieska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zapomniałam wspomnieć o zwierzętach. Moi rodzice mają psicę łobuzicę i właśnie ona mobilizuje ich do aktywności. Poza tym odkąd spaceruje dużo z Idą, zauważyłam, iż najczęściej mijane na spacerach osoby to posiadacze dzieci i psów właśnie. Zatem Aniu pomysł z psem jest świetny. Mnie on też chodzi po głowie :)

      Usuń