poniedziałek, 22 września 2014

Przemiana....


Dzisiaj Iduś jak zawsze wybrałyśmy się na spacer. Taki zwyczajny, osiedlowy, wyciszający by zapewnić Ci jak najlepsze warunki do drzemki.


I na tym naszym spacerze o mały włos nie rozjechałyśmy Twoim "bolidem" gąsiennicy. Na jej i nasze szczęście w porę ją zauważyłam i ominęłam patrząc jak nareszcie osiaga kres swojej wędrówki, czyli upragniony skrawek trawnika.

Wtedy dotarło do mnie, kilka ważnych rzeczy dotyczących wszelkich przemian.

Po pierwsze zrozumiałam, iż choć na wszystkie gąsiennice czeka w ich życiu niemała liczba zasadzek (wózki, ludzkie buty, zwierzęta i inne warunki środowiskowe) to ród gąsiennic i ród motyli ma się całkiem nieźle i pomimo przeciwności losu daje sobie radę.

Po drugie patrząc na mozolną wędrówkę gąsiennicy do trawnika zdalam sobie także, sprawę, że  każdy cel, każda zmiana, jest okupiona wysiłkiem i wyjściem poza strefę komfortu - wszak chodnik komfortowym środowiskiem dla gąsiennicy nie jest a jednak musiała ona go pokonać by wreszcie rozkoszować się kawałkiem trawy.

Po trzecie zobaczyłam bardzo wyraźnie, iż dokonując zmiany zawsze nieuchronnie zmienia się swoje środowisko a przynajmniej punkt patrzenia na nie i zawsze oprócz tego, że coś się zyskuje, to z czymś się również trzeba pożegnać.  Choćby taka gasięnnica dostając motyle skrzydła, na zawsze zmienia już punkt odniesienia, sposób odżywiania, z innej perspektywy ogląda świat. Dostała skrzydła ale już nie ma zdolności czołgania. Jak Ktoś chce być szczupłym, a nie ma dobrej przemiany materii, to traci odrobinę beztroski w kwestii jedzenia i picia, ale za to zyskuje zdrowie i sprawniejsze ciało. Konsekwencje zmiany mogą być przyjemne i nie, trzeba się na nie dobrze przygotować i być ich świadomym.

Po czwarte patrząc na małą gąsiennicę zrozumiałam też, że dobrze jest się rozkoszować samą drogą, i akceptować swoją obecną normę. Założę się, iż spotkana przez nas gąsiennica nie rozpaczała nad tym, iż jeszcze nie jest motylem, tylko jak najlepiej starała się przeżyć gąsiennicowe chwile, ciesząc się wilgocią, trawą i ziemią. Akceptacja "swojej  normy" to najlepszy fundament do zmiany. 

Jeśli staniesz w prawdzie i nazwiesz rzeczywistość zastaną, czyli fakt, że jesteś gąsiennicą, to dopiero wtedy wzbijesz się w powietrze jako motyl - wszak udając ślimaka w motyla się nie zmienisz, bo tylko będąc gąsiennicą masz tę moc.

Po piąte świat jest cudny Iduś. A gasiennice w swojej formie równie piękne jak motyle. Dlatego na spacerach otwieraj szeroko zmysły i chłoń piękno i wiedzę, którą daje nam natura.

Kocham Cię, Mama.





czwartek, 11 września 2014

Bądź turystą....


Dziś Iduś chcę Cię zaprosić do zabawy, która polega na tym, by przez jeden dzień w tygodniu, tak na dobry początek oczywiście, spróbować być turystą we własnym domu, własnym mieście, własnym życiu. Spytasz dlaczego? Otóż już śpieszę Ci wyjaśniać. 

Jak będziesz starsza pewnie sama z łatwością odróżnisz mieszkańców miasta od turystów. 

Ci pierwsi poruszają się po mieście pewnie acz smutno, prawie nie wyglądają z okien autobusów wbijając nos w książki lub ucinając sobie drzemki, często też się gdzieś śpieszą i pędzą na oślep. Ci drudzy chodzą wolniej, co chwila zerkając na mapę, by się nie zgubić, a oczy mają pełne zachwytu dla mijanych uliczek, kawiarni, sklepików, parków i budowli.

Ci pierwsi są zawsze myślami gdzieś indziej, Ci drudzy są osadzeni w tu i teraz i są bardzo uważni. 

Ci pierwsi skupieni są na obowiązkach i wplatają w swój język dużo "muszę", Ci drudzy wciąż szukają radości i przyjemności, wciąż czegoś "chcąc".

Ci pierwsi często beznamiętnie spożywają w pośpiechu posiłki i piją byle jak kawę, Ci drudzy bardzo uważnie wybierają miejsce gdzie zjedzą a potem radośnie poznają nowe smaki i cieszą się zapachami.

Ci pierwsi chodzą na pamięć, nie widząc nic po drodze, Ci drudzy patrzą na znaki, tablice, budynki by zapamiętać każdy szczegół.

W oczach tych pierwszych bardzo często widać marazm,w oczach drugich zachwyt.

Dlatego spróbuj choć raz w tygodniu bawić się w turystę w swoim życiu. Świeżym spojrzeniem popatrz na swój dom i będących tam ludzi, uważnie wybierz kubek w którym wypijesz herbatę do śniadania, jadąc do szkoły czy pracy patrz na to co za oknem autobusu czy auta i odnajdź w tym piękno. Szukaj w tym dniu radości i przyjemności. I zerknij na swoją mapę i drogowskazy, żeby sprawdzić czy na pewno jesteś tam gdzie chcesz. 

Uwierz mi, na słowo, że ta zabawa bardzo pomaga w byciu tu i teraz i w odnajdywaniu zachwytu i swojej drogi. :)

Kocham Cię, Mama


wtorek, 9 września 2014

Wszystko jest w Nas....My jesteśmy Wszystkim...



„Wszystko jest w nas. Wszystko, czego potrzebujemy, nosimy ze sobą.”
Jacek Walkiewicz


Wczoraj dzięki Twojej Chrzestnej poznałam piękną opowieść, o której muszę koniecznie Ci opowiedzieć, zwłaszcza w kontekście filmiku, który obejrzałam dziś na portalu społecznościowym. Film jest krótki, ale bardzo mocny w swym przekazie i pokazuje jak destrukcyjnie na człowieka wpływa obsesyjne dążenie do pięknego ciała poprzez poddawanie się operacjom plastycznym. Nie wiem jak będzie w czasach, kiedy będziesz starsza, ale obecnie ludzie mają wręcz  obsesję na punkcie "piękna" a przynajmniej większość z nich. Ta gorączka niestety łatwo się udziela, jak choroba wirusowa, o czym przekonałam się kiedyś sama, kiedy miałam ochotę przerwać oglądanie jednego z filmów, dlatego, że uwaga: uroda bohaterki do mnie nie przemawiała. Na szczęście miałam wtedy już jakiś wgląd w siebie, co spowodowało, że w głowie zapaliła mi się ostrzegawcza lampka a film niejako wbrew temu głosowi obejrzałam. Nie żałował swej decyzji, bo był bardzo ciekawy a w miarę jego trwania bohaterka coraz bardziej mi się podobała - jej wnętrze mnie zachwyciło. Zrozumiałam też, że przyda mi się "sprzątanie" mojej podświadomości z niepotrzebnych "prawd", które w wyniku moim złych wyborów pozwoliłam sobie włożyć do głowy.


Wracając jednak do bajki, którą opowiedziała mi Twoja Chrzestna. Pochodzi ona z jednej z książek Osho i opowiada o tym jak pewnego dnia stara kobieta szukała czegoś na drodze. Mijający ją wędrowcy zlitowali się nad nią i postanowili jej pomóc. Zapytali ją więc czego tak uporczywie szuka. Okazało się, iż kobieta szukała igły. Długo już trwały ich wspólne poszukiwania, bo droga była rozległa, więc w końcu wędrowcy zapytali staruszkę czy jest w stanie choć trochę określić położenie igły, czy wie gdzie igła mniej więcej może się znajdować. Na co Staruszka odpowiedziała, że i owszem wie, gdzie jest igła - igła jest w jej domu. Możesz sobie wyobrazić zdziwienie wędrowców, kiedy usłyszeli tę odpowiedź - oni po prostu byli w szoku i zapytali, czemu szukają igły na drodze, skoro ono leży gdzieś we wnętrzu domu, na co kobieta odpowiedział, że szukają jej tutaj, bo w domu nie ma światła.

Dziwna logika nieprawdaż? Aż się chce śmiać przez łzy z rozumowania staruszki. Jednak w codziennym życiu bardzo często postępujemy jak ona i nie widzimy w tym nic nielogicznego.

Ilu to ludzi ma przekonanie, że miłość przyjdzie do nich z drugim człowiekiem: partnerem, dzieckiem, przyjacielem, kiedy tak naprawdę jedynym sposobem na odnalezienie miłości jest odszukanie jej w sobie? 

Ile to osób dało sobie wmówić, że jedyny i najlepszy sposób na dobre poczucie własnej wartości to kupienie go w sklepie podczas premier kolekcji letnich i jesiennych lub u chirurga plastycznego poprzez oddawanie się coraz to nowym zabiegom?

Ilu z Nas zaczyna naprawiać świat, związki od naprawiania innych nie siebie?

Ilu z Nas myśli, że przyczyna ich problemów tkwi w świecie nie w nich samych?

Jestem skłonna pokusić się o odpowiedź, że wielu.....

A przecież jest to tak samo nielogiczne jak szukanie zgubionej w domu igły na drodze, dlatego, że w domu nie ma światła....

Wszystko co potrzebne do zmiany Siebie, swojego życia i świata wokół mamy w sobie Iduś. Czasem w naszych wnętrzach brakuje tylko światła, ale z tym można sobie poradzić. Na świecie jest wielu mądrych ludzi i wiele mądrych książek dzięki, którym do naszych serc możemy wnieść sami mały płomyczek, który z czasem przybierze na sile.




My mamy moc zmieniania naszych nawyków a tym samym charakterów i całego naszego życia. My nosimy w sobie szczęście, miłość, dobro, piękno. Czasem tylko to wszystko jest przykryte kurzem, splątane "złymi nawykami" i dlatego nie ma tam światła. Steven Covey twierdzi, iż do zmiany nawyku potrzebna jest świadomość, sumienie, wyobraźnia i wola. Ta pierwsza pozwala nam "zapalić lampkę ostrzegawczą", która jest sygnałem, że coś jest nie tak. Sumienie jest głosem, który pozwala nam odróżniać światło od ciemności. Wyobraźnia pomaga nam pozyskać pomysły jak zdobyć światło i znaleźć to czego szukamy a dzięki woli codziennie w tym  nowym duchu możemy wybierać i działać.

Wszystko jest w Nas. My jesteśmy wszystkim... Dlatego nie szukaj nigdy "igły" na zewnątrz Kochanie, tylko w Sobie. Jeśli nie ma w Tobie światła to je zapal, a nim to zrobisz adoptuj wzrok do ciemności i szukaj troszkę po omacku, ale szukaj tam gdzie możesz znaleźć. Światła nikt Ci nie może oddać, Ty sama musisz je w sobie zapalić.


Wszytko co piękne, dobre, ważne nosisz w sobie. Szczęście jest w Tobie, Światło jest w Tobie, Miłość jest w Tobie. Ty Jesteś Pięknem, Ty Jesteś Dobrem, Ty Jesteś Ważna, Ty Jesteś Szczęściem,Ty Jesteś Światłem, Ty Jesteś Miłością! Nigdy o tym nie zapominaj.


Kocham Cię, Mama




czwartek, 4 września 2014

Pozytywne nastawienie kontra rzeczywistość....:)


W każdym swoim liście Kochanie próbuję Cię zachęcić, do pozytywnego myślenia. Do tego byś między swoje nawyki włożyła poranny uśmiech, pobudzanie serca do  odczuwania wdzięczności, pozytywne nastawienie i wyczulenie umysłu na to co wokół piękne i dobre. Dlaczego? Bo moje doświadczenie, moje badania przeprowadzone na żywym organiźmie jakim jestem ja sama pokazują mi, że tak jest prościej, piękniej, ciekawiej, lepiej i spokojniej.



Nie byłabym Sobą, gdybym nie odwołała się do praktyki. Zatem o to przykład. Wczoraj dzień był bardzo intensywny: Twój Tato przygotowywał się do ważnego spotkania, ja dopinałam ostatnie szczegóły związane z moimi warsztatami a na to wszystko nałożyła się codzienność, czyli przygowywanie posiłków, zmywanie no i najważniejszy i najpiękniejszy element naszej rzeczywistości czyli opieka nad Tobą. Jak zwykle Iduś poszlaś spać po 22:00 a my jeszcze długo w nocy siedzieliśmy nad swoimi zadaniami. To wszystko wpłynęło na nasze dzisiaj. Nie wiedzieć czemu Ty kochanie wstałaś dziś o 2 godziny wcześniej niż zwykle, Twój Tato pobiegł na spotkanie a Ja zostałam sama z Twoim marudnym nieco nastrojem, stosem naczyń z dnia poprzedniego i lekkim nieładem w domu. Do tego wszystkiego w zaspaniu wysypałam niechcący pół torebki Twojej ryżowej kaszki robiąc jeszcze większy bałagan. Normalnie taki dzień byłby pewnie katastroficzny i godziny upływałyby mi w wisielczym nastroju a Ja sama szukałabym dziury w całym i winnego takiego stanu rzeczy. Ale okazuje się, że warto czytać poradniki, warto inwestować czas w rozwój osobisty i warto w życie wdrażać nowe pozytywne nawyki. 


Po pierwsze kiedy już stałam w kuchni nad tzw."rozlanym mlekiem" a Ty marudkowałaś, włączyłam za radą Stevena Coveya przycisk pauzy :) co oznaczało dokładnie tyle, że "wyspokojniłam" umysł, "uczesałam" myśli i  z punktu "Złośnica" wróciłam do punktu "Człowiek dystansu". Trwało to może kilka sekund, ale bardzo mi pomogło. 

Potem utuliłam Ciebie, zapewniłam Ci ciekawe, atrakcyjne zajęcie i wzięłam się za wygładzanie rzeczywistości.

W tym pomogła mi Pani Iwona Majewska - Opiełka, która wyjaśniła mi w jednej ze swoich książek czym różni się bycie szefem od bycia liderem i co to jest działanie w obrębie własnego wpływu. Ja chcę być liderem stąd odłożyłam na bok myśli prowadzące mnie w kierunku szukania winnego tej sytuacji na rzecz działania i poszukiwania rozwiązań.

Dzięki temu w niecałą godzinę pozmywałam, posprzątałam i nastawiłam obiad a teraz podczas Twojej drzemki mam czas na kawę, tafelek gorzkiej czekolady i pisanie posta. 

I wiesz co ten dzień nie jest katastroficzny, jest piękny, bo uświadomił mi, że to w co wierzę, do czego wszystkich namawiam jest empirycznie doświadczanym faktem i naprawdę działa.


Głęboka świadomość, wgląd we własne myśli i uczucia a także praca nad wprowadzeniem do swojego życia dobrych pozytywnych nawyków skutkują dobrą, pozytywną, codziennością.



Jeśli moje doświadczenie Cię nie przekonuje Iduś sięgnij do badań tych, którzy psychologią pozytywną zajmują się profesjonalnie.

W 2007 roku Foster i Lloyd zachęcali swoich klientów by zastosowali pewne techniki celem zwiększenia poziomu ich zadowolenia z życia. Zadaniem tych osób miało być: dbanie o doświadczanie emocji pozytywnych poprzez kontakty z rodziną, przyjaciółmi i oddawanie się ulubionym czynnościom, a także nauczenie się identyfikacji, i nazywania przykrych stanów psychicznych. Według relacji badaczy zastosowanie tych i jeszcze kilku innych technik zaskutkowało "wzrostem energii i entuzjazmu"i lepszemu wglądowi w stany emocjonalne ich klientów.


Inny badacz (Fordyce) wziął pod lupę młodzież  i zaproponował studentom collegu by byli zajęci i aktywni i zaczęli spędzać czas z ludźmi. W badaniu kontrolnym okazało się, że poziom subiektywnie odczuwanego przez badane osoby szczęścia wzrósł i utrzymywał się na wyższym poziomie przez okres od 9 do 18 miesięcy po interwencji.

Emmons prosił swoich pacjentów by przez 10 tygodni raz na tydzień opisywali przynajmniej 5 rzeczy za które mogą odczuwać wdzięczność. Po zakończeniu badania okazało się, ze w porównaniu z grupą kontrolną osoby te były bardziej optymistyczne, przeżywały więcej pozytywnych stanów emocjonalnych, czuły się lepiej, i miały bliższe i lepsze relacje z ludźmi.



Badań jest więcej nie sposób przytoczyć ich w jedym liście :). Wniosek z nich jeden:


pozytywne nawyki, "pozytywna tablica" o której już pisałam to coś co naprawdę działa.

Dlatego życzę Ci Iduś byś przeżywała swe życie w pozytywnym duchu.

Kocham Cię mocno, Twoja szczęśliwa mimo małych uciażliwości życia Mama :)


P.s. na niewyspanie mam Ciebie, Twój uśmiech i kawę,

na Twoje marudzenie porcję przytulania, radosną muzykę i żel na dziąsełka,wszak to   pewnie ząbki,

na stos naczyń w zlewie plan zakupu zmywarki

a dla regeneracji ciała i ducha spacer, książkę, nasz balkon w słońcu i wcześniejszy powrót Taty z  pracy :).



      To my wyznaczamy rytm naszym dniom :)

      Całusy :)


poniedziałek, 1 września 2014

Mądrość Czarownicy....




Kocham oglądać bajki z perspektywy osoby dorosłej :). To tak jak patrzeć na miasto w którym się mieszka z lotu ptaka - niby widzi się wciąż to samo a jednak jakoś inaczej. Wczoraj Iduś Twój Tato i wytwórnia Walta Disneya sprawili mi miłą niespodziankę na wieczór :). Film "Czarownica" zachwycił mnie baśniowym światem i ukrytą pod płaszczem bajki mądrością.

"Czarownica" to historia o Śpiącej Królewnie opowiedziana inaczej, piękniej, mądrzej po prostu zachwycająco.

W filmie scenarzyści postanowili poświęcić czas Złej Wróżce. W oryginale ta postać jest potraktowana po macoszemu - przychodzi na chrzciny Królewny ze złym darem wiecznego snu, z którego zbudzić ją może tylko pocałunek prawdziwej miłości, i znika. Prawie nikt się nie zastanawia czemu Wróżka jest zła, skoro powszechnie wiadomo, że wróżki są dobre, i jaki ma powód, by rzucać takie zaklęcie. Tymczasem w "Czarownicy" scenarzyści pokazują to o czym już kiedyś Ci pisałam, czyli to, że zło rzadko kiedy bierze się znikąd a częściej jest wynikiem niespełnienia, cierpienia i zranionych uczuć. To pierwsza lekcja jaką scenarzyści fundują widzom.

Pięknie też ilustrują to, iż przemiana serca jednej osoby wpływa na całe otoczenie, cały jej świat. I tak z  mrocznym sercem pojawia się mroczna, smutna rzeczywistość dookoła, zaś z dotykiem miłości jasność, uśmiech i całe piękno świata.

W filmie widać też to o czym często zapominamy, że zło i nienawiść godzą ostatecznie najbardziej w tego, kto nosi je w sercu i kto je zadaje. To ważna lekcja i przypomnienie, by swoje serce mieć pod stałym monitoringiem i uważnie przyglądać się uczuciom jakie w nim pulsują i czynom z tym związanym.

"Czarownica" jest też świetną lekcją pokory dla ludzi dążących do sukcesu, bo pokazuje, iż władza zdobyta podstępem i okupiona nieczystym sumieniem daje tylko splendor, nie daje zaś prawdziwego spełnienia i poczucia szczęścia, dlatego ostatecznie prowadzi do upadku. Sukces smakuje tylko wtedy, gdy na niego uczciwie i ciężko zapracujemy i choćbyśmy nie wiem jak chcieli, to nie ma tu drogi na skróty.

Pokochałam tę bajkę też za piękną ilustrację relacji parnerskiej czy przyjacielskiej. Autorzy scenariusza pokazali, iż wchodząc w relację, zawsze odsłaniamy odrobinę siebie, stajemy się niejako nadzy w swojej słabości przed drugim człowiekiem i oddajemy się w jego ręce. Smutnym obrazem zwrócili też uwagę, że związek to zawsze równanie z dwoma niewiadomymi, którego wynik jest uzależniony od obu partnerów. Dlatego to jedyna sytuacja, kiedy pomimo pracy na najwyższym poziomie własnych możliwości i tak można ponieść klęskę, bo "My" zależy nie tylko od działań "Ja" ale także od tego co zrobi równie wszechmocne "Ty".

"Czarownica" to jednak nie opowieść o klęsce, trudnościach, nieuczciwości i rozczarowaniu. "Czarownica" to opowieść o uzdrawiającej mocy prawdziwej miłości, która czasem przychodzi do nas w zaskakującej  i nieoczywistej postaci.


Zachęcam Cię Iduś do obejrzenia tej bajki. Życzę Ci byś każdego dnia umiała znaleźć wokół siebie dowody na to, że miłość istnieje. Życzę Ci byś czuła moc prawdziwej miłości, by wypełniała Ona Twoją codzienność i nadawała kolor Twojemu światu.

Kocham Cię mocno i prawdziwie, Mama