poniedziałek, 31 marca 2014

O odwadze - by być tym, kim się umie!


Dziś Iduś pragnę Ci przekazać, iż w życiu najlepiej być po prostu sobą najlepiej jak się umie. I wbrew pozorom nie jest to łatwa sztuka, ale jednak nie tak trudna by jej się nie móc nauczyć.

Kiedy przyszłaś na świat opanowała mnie wielka pokusa  i strach zarazem. Pokusa dotyczyła chęci na poczynienie wielkich zmian w swojej osobowości a strach zjawił się dlatego, bo bałam się, iż zmian tych nie zdążę dokonać, nim Ty bacznie zaczniesz mnie obserwować.


Jakich zmian chciałam?


Chciałam być silniejsza niż jestem, by dać ci siłę.


Chciałam być bardziej przebojowa, byś Ty przebojem mogła zdobywać świat.


Chciałam mieć większą wiedzę o świecie, byś Ty miała u kogo uzyskiwać odpowiedzi jaki on jest.


Chciałam mieć w sobie mniej lęku, byś Ty nigdy nie musiała się bać.


Chciałam bardziej panować nad własnymi emocjami, byś Ty miała w sobie spokój.


Chciałam... aż w końcu do mnie dotarło,  że mam zbyt wiele oczekiwań do siebie a tym samym do Ciebie, Córeczko.


Zdałam sobie sprawę, iż z dnia na dzień z Ewy jaką jestem nie stanę się kimś innym. Bo tylko taką siebie znam. Tylko taką siebie umiem :) Tylko taką siebie lubię :)


Dlatego pozostałam:


cichym obserwatorem świata,


intensywnym przeżywaczem emocji,


miłośnikiem jedzenia i gotowania,


dzieckiem zdziwionym wobec niektórych zjawisk,


dorosłą co wierzy w świętego Mikołaja, elfy, czarownice i płacze na scenach z Kubusia Puchatka,


marzycielką i realistką zarazem,


pożeraczem książek zasłuchanym w muzykę świata,


rowerzystką i fit dziewczyną, która nie umie oprzeć się temu co słodkie.


Taka dziś jestem pełna siły i lęku zarazem, bardzo szczęśliwa choć czasem w środku zamyślona i zatroskana.


Taka jestem Córeczko, tylko taką siebie znam, tylko taką siebie umiem i taką siebie lubię. Mam nadzieję, że taką właśnie kiedyś mnie pokochasz.


Wierzę, że i Ty nauczysz się siebie, wierzę, że i Ty siebie kiedyś poznasz. Proszę Cię zachwyć się Sobą. Odnajdź radość i w sile i w lęku i w opanowaniu i w emocjach. Odnajdź radość w byciu tym kim potrafisz. 


Motyl nie może z dnia na dzień stać się ślimakiem, a ślimak  nie zmieni się tak po prostu w rybę. Ciesz się więc życiem i bądź najlepiej jak potrafisz SOBĄ!


Dla mnie jesteś Promykiem i Iskierką, Idusią.

Dla Taty cudownym, zadziornym Idefiksem.


Dla Babci Halinki psotnym ukochanym Dudusiem. 


Dla Dziadka Andrzeja małą Kukułeczką.


Na Twój widok jaśnieją twarze i serca. Poczuj w Sobie tą moc i żyj jak umiesz najlepiej.


Całuje Iduszko, 

Twoja nieidealna Mama. 

środa, 26 marca 2014

Rzecz o różnicach i o tym, że łączy jednak to co podobne


Dziś Iduś będzie o tym, iż jako człowiek, kobieta, matka wierzę w moc przyciągania podobieństw. Wiem, że prawa fizyki mówią co innego, ale fizyka fizyką a relacje międzyludzkie to jednak delikatniejsza materia. Zdałam sobie z tego sprawę kiedyś, zmywając piętrzącą się gorę naczyń.

Twój Tata to ekolog z zamiłowania. Wstyd się przyznać, ale  to właśnie dzięki Niemu a nie dzięki Mnie segregujemy w domu odpady na wszelkie możliwe sposoby, co sprawia, że nasz dom jest lepszy, przyjazny ludziom i ziemi. Na segregacji odpadów jednak nie poprzestajemy i choć to bardzo trudne (dla mnie!!) jeśli już zmywamy to nie pod bieżącą wodą.

Ponieważ obowiązków domowych jest dużo a czasu na nie jakby o wiele za mało, to powiem ci, że przestawić się dla mnie na takie zmywanie było bardzo ciężko. Początkowo Tata zmywał swoim "eko" sposobem a ja pod bieżącą wodą lejąc ją strumieniami. Jednak było mi z tym jakoś źle i to nie ze względu na planetę ziemia, ale ze względu na Tatę. Pomyślałam, że skoro to dla Niego ważne, może powinnam wyjść temu naprzeciw i jednak spróbować zmywać tak jak On, nie marnując wody. Rozpoczęłam więc trening. :)

Wnioski:

Stosunkowo łatwo przychodziło zmywanie sposobem Taty, gdy był On w pobliżu, ponieważ miałam poczucie, że sprawiam mu tym radość. Trudność pojawiała się wtedy, gdy Taty w domu nie było a ja musiałam zmywać "eko" sposobem sama z siebie. Pokusa by wrócić do starego sposobu i po prostu odręcić kran była wielka. Nie robiłam jednak tego, przez wzgląd na to, że mam swój własny kodeks: nie udaję kogoś kim nie jestem i nie kłamię budując relację.

Ćwicząc się w "eko" zmywaniu pod okiem wewnętrznego sumienia, zrozumiałam, że fundamenty osób tworzących relację muszą być podobne, inaczej nie będzie w niej szczęścia, harmonii i spokoju.

Mnie udało się zmywać "eko", bo po pierwszę kocham Tatę i chcę wychodzić naprzeciw jego potrzebom, a po drugie dlatego, że w moim wewnętrzym kodeksie jest drukowanymi literami wypisane NIE dla kłamstwa i obłudy w relacji. Jednak wyobrażam  sobie, jak trudno musi być budować związek z kimś kto nie ma takiego kodeksu, i to w sprawach o wiele większych i powazniejszych niż brudne naczynia.

Jeśli ktoś nie ma w sobie wdrukowanego NIE dla zdrady, to będzie zdradzał, gdy zewnętrzne oko partnera nie patrzy.

Jeśli ktoś nie ma w sobie wdrukowanego NIE dla kłamstwa to będzie kłamał mając nadzieję, że kłamstwo się nie wyda.

Jeśli ktoś nie ma w sobie otwartości na wyjście naprzeciw potrzebom partnera to nigdy tego nie zrobi.

Wreszcie jeśli partner nie ma w sobie przyzwolenia na niezależność tej drugiej strony, to nie będzie umiał nie naciskać ani nie prosić o tą zmianę, tak jak o nią nie prosił Twój Tata.

Wartości i fundamenty muszą być podobne. Dusze muszą mieć taką samą wrażliwość. Wtedy jest szansa, że pociąg zwany partnerstwem się nie wykolei.

Różne mogą być pasje, bo warto się nimi zarażać.

Przyglądaj się ludziom, z którymi budujesz przyjaźnie, przyglądaj się temu kogo pokochasz. Przyglądaj się by móc odkryć, czy są oni tacy sami nawet gdy Ty na nich nie patrzysz.

środa, 19 marca 2014

Życie płynie i w tym właśnie porządku rzeczy jest nadzieja


Zbliżają się święta Wielkanocne. Dla mnie to szczególny czas, bo rok temu, kiedy mieszkałaś jeszcze u mnie w brzuchu odkryłam pewną ważną dla mnie prawdę.

Wracałam akurat ze spaceru, rozpierała mnie radość, bo Ciebie miałam pod sercem a miłość do Ciebie i Taty w sercu i przypominałam sobie wtedy te smutne Wielkanoce, kiedy to doskwierała mi samotność. Czasem ta samotność doskwierała mi nawet jak byłam w związku. Bo Iduś samotność to coś innego niż bycie samemu, ale o tym może innym razem. No więc tak sobie maszerowałam ciesząc się stanem obecnym, jednocześnie mając w pamięci ten czas kiedy takiej radości mieć w sobie nie mogłam i dotarło do mnie, że najpiękniejsza i najstraszniejsza prawda w życiu to ta, że wszystko kiedyś mija i smutny i dobry czas.

Nie skupiaj się jednak Iduś nigdy na negatywnej stronie tej prawdy, weź z niej to co piękne. Weź z niej pocieszenie i siłę na "gorsze czasy", których mam nadzieję mieć nigdy nie będziesz. Ale gdyby jakimś trafem Cię takie czasy spotkały, to pamiętaj, że warto znaleźć siłę by je pięknie przeżyć, bo po nich przyjdzie nowe.

Po smutnych Wielkanocach przychodzą te radosne. Kiedy w pełni można się cieszyć rodzinną atmosferą, psikusami zająca i magią czekoladowych jaj a dla tych co wierzą radością ze zmarwychwstania.

Życie naprawdę płynie i dowody na to przychodzą do mnie same. Po Twoim urodzeniu miałam kontrolę u ginekologa. W poczekalni spotkałam młode małżeństwo. Po badaniu u dotor Knupe, płakali. Kilka miesięcy później kiedy byłam tam ponownie, znowu się na nich natknęłam. Wówczas Pani miała zaokrąglony ciążowy brzuszek a z ust Jej i Męża nie schodził uśmiech.

Mądrość Wielkich i Szczęśliwych ludzi polega na tym, że umieją ze spokojem przejść przez smutniejsze czasy, wiedząc, że dobre i tak powróci. Przykładem na taką mądrość jest moja przyjaciółka. Kiedy wychodziła za mąż było i zakochanie i entuzjazm. Z czasem  "szał ciał" zaczął przygasać, do związku wkradła się monotonia a jej Mąż jakby zapomniał, ze Żonie parasol a nie deszcz jest potrzebny. Ale mądrość mojej przyjaciółki polegała na tym, że wiedziała, iż to minie. I dziś o poranku znów dostaje kawę do łóżka :) Spokój jest najlepszym ratunkiem na trudne czasy.

Nie zamartwiaj się czasem też tym, że i dobre może minąć, bo nie warto tego robić na zapas. Smutek i tak przyjdzie, więc po co go przywoływać w chwilach szczęścia. Radość Iduś musi być beztroska. To musi być kula wolna od czasu. I nie słuchaj pesymistów, co mówią by nie cieszyć  się głośno, żeby nie zapeszać.

Nie da się uniknąć nieuniknionego a w chwilach szczęścia trzeba się zanurzać całym sobą. W tym tkwi tajemnica, pięknego szczęśliwego i spełnionego życia.

niedziela, 9 marca 2014

"Póki żyjemy wszystko może się zdarzyć a i po śmierci można pertraktować z Panem Bogiem"


Czasem nawet w bajce mogą paść słowa, które zapadają w serce. Tak było tym razem.

Kiedy jestem w domu Twoich Dziadków bardzo lubię oglądać bajki i kino familijne. Kiedy zaszyta pod kocem z kubkiem parującej herbaty wpatruje oczy w takie filmy znów czuję się jak dziecko. Tym razem kiedy Ty sobie drzemałaś, ja przykryta miękkim kocem w wełnianych papuciach zrobionych przez Twoją prababcię Lodzię oglądałam cichutko "Kopciuszka". Na szczęście w tej wersji historii, Kopciuszek nie był bierny, miał piękny rozum, piękne serce i bardzo postępowe myślenie. Jednak wracając do mądrych myśli i zdań,  paradoksalnie padły one z ust macochy. Najbardziej znielubiała postać tej bajki, powiedziała coś tak mądrego, prawdziwego i krzepiącego, że aż muszę Ci to przekazać.


Otóż Macocha podczas jednej z rozmów z Kopciuszkiem, mówi do dziewczyny te o to słowa: "Póki żyjesz wszystko się może zdarzyć a i  po śmierci możesz pertraktować z Panem Bogiem".


I wiesz Iduś to święta prawda, póki żyjemy zdarzyć się może naprawdę wszystko, więc nie wolno tracić ducha ani się poddawać. Mam na to kilka naprawdę niezbitych dowodów.


Po pierwsze ja Twoja Mama jestem tego najlepszym przykładem. Na kilka lat przed Twoim urodzeniem, moje życie toczyło się niezbyt wesołym torem jeśli chodzi o prywatne sprawy. Mój błąd, bo miałam tendencje do wybaczania w nieskończoność i niezbyt pilnie strzegłam swoich nieprzekraczalnych granic. W zasadzie marzeniom o miłości, rodzinie, dzieciach już sobie odpuściłam. Ba nawet miałam już umówiony wyjazd do Afryki w ramach wolontariatu, bo przecież w życiu trzeba robić coś co ma sens. I kiedy już odpuściłam miłości, do moich drzwi zapukał Twój Tato. Wierz lub nie, ale mimo dzielących nas kilometrów (Ja - Warszawa, Tata - Berlin) w dwa miesiące od momentu poznania  wzieliśmy ślub i co więcej powołaliśmy do życia Ciebie. Ech naprawdę w jeden dzień moje życie zmieniło się o 180 stopni. Piękny był to czas. Czas Ciarka i Pancerki, którzy wzieli życie we własne ręce i spełnili marzenia.


Po drugie super przykładem na rewolucyjną zmianę na lepsze jest moja koleżanka z cudownej babskiej paki, kumplującej się od czasu szkoły podstawowej :) mam nadzieję, ze kiedyś poznasz to nasze orginalne grono :)


Ale wracając do  historii Weroniki, czyż nie wydaje ci się niemożliwym, że dziewczyna z Końskich, poznaje w Szwecji chłopaka z Kalifornii, który oświadcza jej się na Moście Karola w Pradze a potem biorą ślub w Las Vegas i jak dotąd żyją szczęśliwie a jest to już piękny staż. No więc choć brzmi to trochę jak scenariusz komedii romantycznej to jednak się zdarzyło naprawdę i było dla Weroniki równie nieoczekiwane jak dlla mnie spotkanie z Twoim Tatą.


Pięknym przykładem na zwrot w życiu jest również życie pani Izabeli Sokołowskiej, która była jedną z bardziej obiecujących baletnic, gdy w jej młodym życiu pojawił się RAK. I kiedy lekarze w Europie się poddali i tylko uśmierzali jej ból wyrokując śmierć, ona się nie poddała, zebrała pieniądze, poleciała do Chin. Leczyła się i wygrała walkę z tym czego wydawało się, nie da się pokonać.


Więc co by się nie działo, jak źle by nie było, wiem, że może się odmienić!!! 


Póki żyjemy wciąż mamy szansę. Dlatego, nie wolno się poddawać, nie można odpuszczać w pół drogi. Walczyć o siebie trzeba do końca.


A czy śmierć jest końcem.....nie wiem, ale wierzę i mam nadzieję, że nie. Wierzę, też, że Bóg ma poczucie humoru, więc i po "wielkim finale" będzie z nim można pertraktować o najlepsze z najlepszych miejsc w raju :)

czwartek, 6 marca 2014

Życie toczy się dzisiaj!


Dziś będzie o czasie. Czasie, który trzeba dobrze wykorzystać by nie umknął bezpowrotnie i niepostrzeżenie. Życie toczy się DZISIAJ, inna data dla niego nie istnieje. Twoje rozpoczęło się 16 lipca 2013 roku (dla mnie to jeden z najszczęśliwszych dni w życiu), rozpoczęło się dla Ciebie i zaczęło nowy rodział dla mnie. Niezwykle ważny i ubogacający rozdział.

Razem z Twoim pojawieniem się na świecie, zrozumiałam jak szybko biegnie czas, jak z chwili na chwilę wszystko się zmienia i przyobleka w nową postać. Patrząc na Twój szybki rozwój i ciągłe zmiany jakie miały miejsce zrozumiałam, że chwil nie da się złapać i zamknąć do słoika, je można tylko i aż intensywnie przeżyć. Wycisnąć je do ostatniej kropelki ze smaków, zapachów, obrazów, dotyku i skadrować w bibliotece wspomnień.
 

"Gdziekolwiek jesteś bądź" - tak brzmi tytuł książki, którą kilka lat temu kupiłam by nauczyć się zanurzania w chwilę obecną. Jednak mimo lektury i wykonywaniu zalecanych przez nią ćwiczeń, szło mi marnie. I oto 16 lipca 2013 roku, kiedy stałam się Twoją Mamą nauczyłam się zanurzać w chwilach. Ja kobieta wielozadaniowa, co to zawsze robiła kilka rzeczy jednocześnie, nagle musiałam się zatrzymać bo Ty Iduś postawiłaś mi czerwony znak STOP!!! Znak zakazu, który paradoksalnie dla mnie stał się wyzwoleniem. I nagle ja stwór rozbiegany myślami po kątach przysiadłam i zanurzyłam się w chwili. Zanurzyłam się w chwili, kiedy wtulona we mnie spałaś a ja mogłam patrzeć jak oddychasz jednocześnie wdychając ten niepowtarzalny zapach: zapach dziecka. Zanurzyłam się w chwili kiedy mogłam posiedzieć w wannie, nawet jeśli kąpiel musiała trwać krótko. Zanurzyłam się w chwili, kiedy mogłam porozmawiać z kimś przez telefon - nigdy nie wiedziałam ile to potrwa nim upomniesz się o uwagę dla siebie więc z rozkoszą słuchałam rozmówcy. Zanurzyłam się w chwili, kiedy kubek z herbatą parował, a książka w ręce pozwalała się czytać.Zanurzyłam się w smakach i z prawdziwym apetytem smakowałam każdy kęs - w końcu po diecie eliminacyjnej najprostszy posiłek wydaje się ucztą króla. Zanurzyłam się w chwili, kiedy śmiałaś się głośno, bo bardzo chciałam skadrować na zawsze w swym sercu Twój śmiech. Zanurzyłam się w spacerach na których staram się pokazać sobie i Tobie, że piękny jest ten świat. Zanurzyłam się w swojej/naszej codzienności, która dla mnie jest niecodzienna bo bardzo intensywna. Zanurzyłam się i dzięki temu odczuwam wszystko głęboko: i smaki i zapachy i zmęczenie i odpoczynek i śmiech i łzy. 

Dzięki Tobie odłączyłam się od maratonu goniących za przyszłością a zaczęłam być obecna tu i teraz. Wszystko jest ważne, całe to wspólne bycie z Tobą i Tatą, bo to był/jest dany nam czas.
 

Nauczyłaś mnie Iduś, że życie jest DZISIAJ. Dlatego jeśli marzy się o czymś z całego serca, nie można odkładać tego na potem, bo potem może nie istnieć.

Jeśli ktoś chce być aktorem, niech gra już dziś. Jest mnóstwo miejsc, gdzie można to robić: od ulicy, poprzez domy kultury a skończywszy na małych teatrach. Niech nie czeka na wielkie role i to aż wypatrzy go znany reżyser. Niech po prostu gra.

Jeśli ktoś marzy by podróżować, niech nie czeka, aż wygra w Lotto, co pozwoli mu polecieć do Afryki, bo ciekawe miejsca do zwiedzania są czasem, za przysłowiową miedzą.

Jeśli ktoś marzy o fotografowaniu, niech kadruje chwile takim aparatem jaki posiada a  nie czeka, aż kupi drogi, lepszy sprzęt.

Jeśli ktoś kogoś kocha niech nie układa przemowy miłosnej w nieskończoność, bo nieskończoność może się okazać bardzo skończonym, ograniczonym czasem.

Miłości, marzeń i bycia nie można odkładać na jutro. Bo życie jest tylko dzisiaj.
Każda Minuta Iduś jest ważna. Wykorzystuj dobrze dany ci czas. Gdy odpoczywasz odpoczywaj w pełni, gdy kochasz rób to z całej mocy, marzenia zamień w działanie. Otwórz uszy, oczy i serce i po prostu ŻYJ.

środa, 5 marca 2014

"NIE" to nie jest brzydkie słowo!!!


Dziś będzie o odmawianiu. Nie wiem jak będzie z Tobą Iduś, ale mnie nauczenie się tej trudnej sztuki zajęło sporo czasu i nadal stanowi spore wyzwanie a przecież NIE to nie jest brzydkie słowo.

Masz Cudownych Dziadków, którzy mnie bardzo starannie wychowywali, dzięki nim między innymi jestem tym kim jestem. Skupili się oni na tym by nauczyć mnie szacunku do innych i ich pracy jak i grzeczności w stosunku do napotykanych osób. Jednak zarówno Twoi Dziadkowie jak i przedszkole czy szkoła zapomnieli wśród magicznych słów, ktorych uczą dzieci takich jak: dzień dobry, do widzenia, proszę, dziękuję, przepraszam, dodać inne bardzo ważne słowo, które także reguluje nasze relacje z innymi - wszyscy oni zapomnieli o słowie "NIE".

I tak o to ja uczona uprzejmości, grzeczności i uczynności dziewczyna, proszona o różne przysługi, nawykowo się zgadzałam, biorąc na swe barki coraz to więcej obowiązków.

Potrafiłam mówić "NIE" w fundamentalnych kwestiach, takich jak naruszenie moich wartości, potrafiłam mówić nie używkom, potrafiłam mówić nie w wielkich sprawach, ale nie umiałam mówić "NIE" tak na co dzień, nie od święta.

Bo mówienie "NIE" na co dzień, to była dla mnie bardzo trudna sztuka. Pamiętam ten ścisk w gardle i wielką rosnącą kulkę, kiedy trzeba było komuś odmówić. Proste zdanie: "Nie, niestety nie mogę Ci tym razem pomóc", kosztowało mnie zawsze wiele wysiłku i wiązało się z wielkimi wyrzutami sumienia.

Jednak kiedy w końcu brak 'NIE" w moim życiu, sprawił, że byłam permamentnie zmęczona a świat zaczął mi wchodzić na głowę zrozumiałam, ze muszę się nauczyć sztuki odmawiania.

Udało się i dzięki temu stopniowo odbudowałam swoje granice, małymi kroczkami odzyskałam w ten sposób czas dla siebie jak również wyeliminowałam z życia tych, którzy świadomie wykorzystywali moje bezwiedne potakiwanie głową.

Dlatego Tobie Iduś mówię już dziś: "NIE" TO NIE JEST BRZYDKIE SŁOWO! Można odmawiać tak po prostu, co więcej jeśli z przyzwyczajenia człowiek się na coś bezwiednie zgodzi,  to zawsze może się wycofać z tego nawykowego TAK. Kroki w tył też są dozwolone. Gdy ktoś, Cię o coś prosi, daj sobie prawo do czasu. Czas to twój sprzymierzeniec, który pomoże ci spokojnie podjąć decyzję, który guzik tym razem wciśniesz. W samym "NIE" nie zawiera się agresja ani złość, wręcz przeciwinie, może być ono łagodne, grzeczne i jednocześnie stanowcze. "NIE", nie robi nikomu szkody, myślę, że ja o nim dłużej myślałam niż Ci, którzy je od mnie słyszeli. Za to brak "NIE" w Twoim życiu może skrzywdzić samą Ciebie. Bądź gotowa na to, że "NIE" przerzedza zastępy przyjaciół - zostają wtedy z Tobą Ci prawdziwi, którzy szanują Twoje prawo do granic. Ale uwierz mi to wystarczająca grupa.

Życzę Ci wielu powodów do mówienia w życiu TAK Córeczko i siły by, gdy przyjdzie czas na "NIE", łagodnie przyszło Ci jego wypowiedzenie.

wtorek, 4 marca 2014

Ja to też KTOŚ


Zawsze z łatwością odnajdywałam piękno w innych ludziach. Osoby z którymi mieszkałam na przestrzeni mojego studenckiego życia, mogłyby Ci opowiedzieć, jak często wieczorami zasypywałam ich opowieściami o cudownych ludziach, których poznałam danego dnia. U jednych zachwycało mnie ciepłe spojrzenie, u innych promienny uśmiech, u jeszcze innych sposób w jaki umieli rozmawiać ze swoimi dziećmi lub to jak potrafili strojem przeobrazić się w kolorowego, niezwykłego ptaka. Mam mnóstwo historii o ludziach, historii pozytywnych w których potrafię opisać ich unikatowe, pozytywne strony.

Tak jak łatwo przychodził mi zachwyt drugim człowiekiem, tak samo łatwo przychodziła mi wyrozumiałość wobec jego działań. Zawsze potrafiłam znaleźć jakieś usprawiedliwienie, gdy ktoś nie wywiązał się z jakiejś umowy, był niemiły lub po prostu zmęczony sobie "odpuszczał".


Jednak tak samo jak łatwo przychodził mi zachwyt i pobłażliwość wobec innych, tak samo trudno przychodził mi zachwyt i pobłażliwość wobec siebie.


Aż pewnego dnia w rozmowie z niezwykle mądrą, ciepłą, dojrzałą osobą, nieocenioną Panią Anią (kiedyś Ci więcej o niej opowiem) zrozumiałam, że Ja to też KTOŚ. W jednej z rozmów Pani Ania poprosiła, żebym opisała jakim byłam dzieckiem. Było to proste zadanie, bo milion razy z ust moich rodziców a twoich dziadków, słyszałam liczne anegdoty o moim dzieciństwie. Kiedy już przywołałam we wspomnieniach "małą Ewę", Pani Ania poprosiła bym popatrzyła na nią z boku, z perspektywy widza. I to był strzał w dziesiątkę. Kiedy oczami wyobraźni, spojrzałam na mnie sprzed wielu lat, z perspektywy osoby trzeciej, zrozumiałam, że Ja to też KTOŚ.


A skoro "KTOSIE" w mojej głowie zasługiwali na dobro, wyrozumiałość, zachwyt, miłość, ciepło, szczęście i odnajdywanie w nich wyjątkowości, dotarło do mnie, że i Ja na to zasługuje.


Szkoda, że tak późno!!!


Dlatego Tobie Iduś mówię już dziś, TY to KTOŚ kochanie. KTOŚ kto zasługuje na MIŁOŚĆ, POBŁAŻLIWOŚĆ, SZCZĘŚCIE. KTOŚ kto ma prawo mieć gorszy dzień i chwile słabości. KTOŚ kto jest wyjątkowy i jedyny i ma w sobie coś, czego nie posiada nikt inny na świecie. KTOŚ kto jest bardzo kochany, wyczekiwany i uwielbiany. KTOŚ kto dał wiele radości swoim przyjściem na świat!


Ty to KTOŚ, więc bądź dobra dla tego KTOSIA i dawaj mu duuuuuuużo ciepła i miłości każdego dnia.

niedziela, 2 marca 2014

Małe i wielkie deszcze, czyli meteorologia relacji...


Zawsze lubiłam sport :) choć nie o sporcie będzie w tym liście Iduś. Wracając jednak do mojej myśli, uwielbiam się ruszać. Teraz moimi ulubionymi aktywnościami są pilates, aerobik i taniec, ale kiedyś, gdy nie było w kieszeni wystarczających środków na zajęcia fitness w klubie, ani miliona filmików aerobikowych na youtubie po prostu biegałam. Z bieganiem jednak jest ten kłopot, że czasem do treningu zniechęca pogoda.

Tego dnia jednak o którym chcę ci napisać, zniechęcić się nie dałam i mimo tego, że padało, postanowiłam pokonać swój zwyczajowy dystans. Deszcz był wiosenny, raczej ciepły niż zimny, ale ja nie chcąc zmoknąć, próbowałam biegać w kapturze. Po jakimś czasie strasznie się zirytowałam, bo walka z tym, by kaptur nie "zjechał" z głowy skutecznie psuła radość z treningu. W końcu odpuściłam, zdjęłam kaptur i pozwoliłam włosom moknąć. Ku mojemu zdumieniu małe krople, które poczułam na twarzy i głowie okazały się bardzo przyjemne, irytacja odeszła w niepamięć a ja mogłam nareszcie skupić się na tym co dla mnie ważne czyli na bieganiu.

Tak samo jest w życiu Córeczko. W związkach z ludźmi panują różne warunki atmosferyczne. Walkę z małymi deszczami, radzę Ci sobie odpuszczać. Nie warto dać się zdenerwować drobnostkom: rozrzuconym ubraniom, niedomkniętej paście do zębów, albo tym, że ktoś obleje twoją ulubioną bluzkę sokiem pomidorowym. Uwierz mi dla własnego zdrowia fizycznego i psychicznego trzeba takim rzeczom i sytuacją odpuszczać i się z nich śmiać. Zdejmuj wtedy z głowy mój przysłowiowy kaptur i pozwól kroplom deszczu Cię zmoczyć. Wtedy zrobi się przyjemnie a życie będzie radośniejsze.

Jednak bądź czujna, bo oprócz małych deszczy są jeszcze wielkie ulewy, które mogą naprawdę wpłynąć na jakość twego życia. Burze i grady to niebezpieczne zjawiska, niszczą to co napotkają na swej drodze.

Nie zdejmuj kaptura, jeśli już chcąc nie chcąc trafiłaś w środek ulewy. Chroń siebie za wszelką cenę. Bo to Ty masz być dla siebie WAŻNA.

W związkach z ludźmi walcz o to co dla Ciebie fundamentalne, nie daj sobie "burzy" wejść na głowę, bo zniszczy Ciebie i Twój świat dookoła. Nie rezygnuj z ważnych dla siebie spraw dla "świętego" spokoju, czujnie obserwuj swoje granice, bo ludzie lubią je przekraczać bez względu na wcześniej zawarte umowy.

I pamiętaj, że zawsze jest  wyjście. Zawsze jest miejsce, w którym można się schronić i przeczekać nawałnicę. Zawsze znajdą się ludzie, którzy pożyczą parasol.

Będę się starać z całych sił by takim miejscem dla Ciebie był nasz DOM.

I pamiętaj jeszcze, że w deszczu rodzą się piękne i pełne kolorów tęcze a słońce wychodzi nawet po największych burzach!!!!

I takich tęcz i słońc na Twojej drodze Ci życzę.

Kocham Cię, Mama